I will not make the same mistakes that you did
I will not let myself cause my heart so much misery
I will not break the way you did
You fell so hard
I've learned the hard way, to never let it get that far
Because of you
I never stray too far from the sidewalk
Because of you
I learned to play on the safe side
So I don't get hurt
Because of you
I find it hard to trust
Not only me, but everyone around me
Because of you
I am afraid
I lose my way
And it's not too long before you point it out
I cannot cry
Because I know that's weakness in your eyes
I'm forced to fake a smile, a laugh
Every day of my life
My heart can't possibly break
When it wasn't even whole to start with
Because of you
I never stray too far from the sidewalk
Because of you
I learned to play on the safe side
So I don't get hurt
Because of you
I find it hard to trust
Not only me, but everyone around me
Because of you
I am afraid
I watched you die
I heard you cry
Every night in your sleep
I was so young
You should have known better than to lean on me
You never thought of anyone else
You just saw your pain
And now I cry
In the middle of the night
For the same damn thing
Because of you
I never stray too far from the sidewalk
Because of you
I learned to play on the safe side
So I don't get hurt
Because of you
I tried my hardest just to forget everything
Because of you
I don't know how to let anyone else in
Because of you
I'm ashamed of my life because it's empty
Because of you
I am afraid
Because of you
Because of you
czwartek, 27 listopada 2014
środa, 26 listopada 2014
1+1=3
Czasami trzeba zejść trochę niżej, żeby sobie przypomnieć co fajnego mieliśmy/ mamy tam, wyżej.
Zestawiajmy to co już mamy z tym co leży poza naszym ogródkiem, inaczej nie będziemy w stanie porównać i wyciągnąć wniosków.
Ja zestawiam i wyraźnie widzę, za czasu też doceniam to co już mam. I celebruję. Oh, Boże, jak ja celebruję.
praca na planie spotu reklamującego hotel europejski we wroclove., II zdjęcie- sztuka Piotra <3
ostatnie- bez komentarza.
Zestawiajmy to co już mamy z tym co leży poza naszym ogródkiem, inaczej nie będziemy w stanie porównać i wyciągnąć wniosków.
Ja zestawiam i wyraźnie widzę, za czasu też doceniam to co już mam. I celebruję. Oh, Boże, jak ja celebruję.
praca na planie spotu reklamującego hotel europejski we wroclove., II zdjęcie- sztuka Piotra <3
ostatnie- bez komentarza.
środa, 19 listopada 2014
Poznaj tej Poznań.
Wracam do gry.
Znowu kocham Poznań. Brakowało mi tej miłości, poczucia przynależności, patriotyzmu lokalnego.
A teraz, kiedy na nowo w moim sercu bije muzyka do Poznania, każdy dzień jest prostszy, cieplejszy i bardziej pachnący.
Mam milion domów, wobec czego jestem bezdomna. Tak samo, mając pięciu chłopaków, nie ma się żadnego. Moim domem właściwie jest po prostu Poznań. Czuję się tutaj bezpiecznie, znam jego tajne zakamarki i teleporty. A moim chłopakiem jest od siedmiu lat Buka Bogdan, którego, tak swoją drogą- także znowu zaczynam kochać.
Ramy wracają, już nie mogę podskoczyć zbyt wysoko bez obaw, że wyrżnę czołem o pozłacany metal. Teraz ten strach się odnowił. I ZAJEBIŚCIE MI Z TYM DOBRZE.
https://www.youtube.com/watch?v=nbJg93rCGqw
Znowu kocham Poznań. Brakowało mi tej miłości, poczucia przynależności, patriotyzmu lokalnego.
A teraz, kiedy na nowo w moim sercu bije muzyka do Poznania, każdy dzień jest prostszy, cieplejszy i bardziej pachnący.
Mam milion domów, wobec czego jestem bezdomna. Tak samo, mając pięciu chłopaków, nie ma się żadnego. Moim domem właściwie jest po prostu Poznań. Czuję się tutaj bezpiecznie, znam jego tajne zakamarki i teleporty. A moim chłopakiem jest od siedmiu lat Buka Bogdan, którego, tak swoją drogą- także znowu zaczynam kochać.
Ramy wracają, już nie mogę podskoczyć zbyt wysoko bez obaw, że wyrżnę czołem o pozłacany metal. Teraz ten strach się odnowił. I ZAJEBIŚCIE MI Z TYM DOBRZE.
https://www.youtube.com/watch?v=nbJg93rCGqw
wtorek, 18 listopada 2014
Chciałam napisać coś przykrego,
ale się wstrzymam.
Bo ja nic z tego nie będę miała, a komuś będzie smutno.
I mimo tego smutku, na pewno w żaden sposób nie zmieni swojego zachowania.
Więc:
ja będę dupkiem, który rani słowem
ktoś będzie zraniony, ewentualnie także obrażony
i ten ktoś nadal będzie zachowywał się w stosunku do mnie... nieklawo zią.
Nie napiszę nic.
BRAK NOTATKI.
ale się wstrzymam.
Bo ja nic z tego nie będę miała, a komuś będzie smutno.
I mimo tego smutku, na pewno w żaden sposób nie zmieni swojego zachowania.
Więc:
ja będę dupkiem, który rani słowem
ktoś będzie zraniony, ewentualnie także obrażony
i ten ktoś nadal będzie zachowywał się w stosunku do mnie... nieklawo zią.
Nie napiszę nic.
BRAK NOTATKI.
poniedziałek, 17 listopada 2014
niedziela, 16 listopada 2014
jadese
w 9 na 10 przypadków, kiedy jestem całkowicie wolna od wszelkich środków odurzających (i uderzających), moja Mamula zwykła mnie pytać:
-czy ty jesteś naćpana?
hmmm.... trochę to śmieszne
ale przede wszystkim
jakoś
bardzo smutne.
JEŻYYYCEEE
-czy ty jesteś naćpana?
hmmm.... trochę to śmieszne
ale przede wszystkim
jakoś
bardzo smutne.
JEŻYYYCEEE
poniedziałek, 10 listopada 2014
zywy ogien.
Wszystko jest zależne od perspektywy, z której patrzymy i z twardości krzesła na którym siedzimy.
Są tacy, którzy zerkając na to, co robiłam przez ostatni miesiąc powiedzieliby: GŁUPOTA, KRETYNIZM, całkowita strata czasu!
Są tacy, którzy powiedzieliby na to samo: przecież to nic, zdarza się, u mnie trwało to dłużej, ph!
Ale to nieistotne, ważne jest to, co ja na ten temat myślę i co z tego wyciągnę.
A myślałam i myślę sporo i jestem bardzo zadowolona z tego, że to w ogóle miało miejsce. Na pewno nie cofnęłabym czasu, bo wówczas na własne życzenie oddałabym niesamowite bogactwo, które w międzyczasie zdobyłam.
Nauczyłam się czegoś nowego o sobie, o mojej psychice, o moim ciele, o emocjach, które nie odzywały się od wielu lat a tu nagle, trach!- płacz na spacerze w centrum Poznania. Całkowicie nie do pohamowania. Czarne łzy lały się ze mnie jak woda z pękniętej rury pod kiblem. Ale żyję. Więc mam kolejne, bezcenne doświadczenie. I oto doświadczenie jestem bogatsza, a bogactwo jego jest do nie wycenienia.
Nadal jeszcze zbieram skutki tego (ponad)miesięcznego czegoś, ale całkowicie już nad tym panuję. Każdy kolejny dzień przynosi uspokojenie, wyciszenie na tym tle i ponowne zamiłowanie do życia. Już nie budzę się pełna nienawiści LUB apatii. Już nie nie mam sił chodzić. Mam znowu ochotę spacerować, pić kawę, jeść maliny i golić nogi. Żyję. A to życie znowu jest kolorowe i wartościowe. Fantastyczna sprawa.
A co najważniejsze!- wróciły moje sny, ukochane, najpiękniejsze, których przez prawie cały TEN okres nie było i to ich najbardziej żałowałam. Nawet w chwilach, kiedy samo życie nie miało dla mnie większej wartości, świat Snu i wspomnienie o nim budził we mnie wielki żal i tęsknotę.
Straciłam w ostatnim czasie wszystkie moje ideały, morale, w które tak rozpaczliwie pragnęłam wierzyć, moje ikony spłonęły pożarte ogniem, który gasnąc nie zostawił za sobą nawet zgliszczy. Straciłam ramy, które są potrzebne żeby prawidłowo funkcjonować w danym społeczeństwie. Ten, kto butnie powie, że wcale nie, bardzo mocno się myli. To w co wierzymy jest wszystkim co mamy. A jeżeli nie wierzymy w nic to nie mamy nic. Nie mając nic w głowie i w sercu, nie marząc, właściwie nie żyjemy.
Zostałam w pewnym momencie z niczym, tak jak jeszcze rok temu, może nawet pół- miałam tzw. 'wszystko': stałą pracę, masę dodatkowych zleceń, drugie studia, rodzinę, w którą wierzyłam i której potrzebowałam, oddanego partnera, z którym byłam wiele lat, rozwijałam się na wielu polach, które są dla mnie istotne, był też Poznań, który zawsze był dla mnie domem do którego mogę wrócić i w którym króluję, Buke- psa, który był dla mnie synonimem dziecka i towarzyszył mi od blisko siedmiu lat, tak pewnego dnia- z dnia na dzień, zaczęłam tracić to wszystko i to nie na rzecz czegoś innego, tylko na rzecz pustki. Co więcej, straciłam to wszystko od początku do końca na własne życzenie. Miałam wielką potrzebę zejścia na samo dno, pozostania z niczym i odbijania się od ścian. I robiłam to z siłą godną samego Pudziana. I kiedy już niemal rozbiłam sobie o te ściany głowę, kiedy mózg już zaczął chcieć wypływać prawie już dziurawą twarzą: postanowiłam się ocknąć. Teraz, bo potem będzie za trudno, a może za późno.
I zaczęłam to robić. Po prostu.
Nie zbieram popiołów tego co poszło z dymem, bo rozwiał je wiatr.
Kreuję na nowo.
I to jest fantastyczne w życiu człowieka. Że w dowolnym momencie możemy zacząć na nowo. Ale żeby to zrobić szczerze i potężnie, musimy spalić poprzednie życie.
Jednak to co spłonęło dalej może (i powinno!) palić się w naszych myślach i przypominać o sobie.
Są tacy, którzy zerkając na to, co robiłam przez ostatni miesiąc powiedzieliby: GŁUPOTA, KRETYNIZM, całkowita strata czasu!
Są tacy, którzy powiedzieliby na to samo: przecież to nic, zdarza się, u mnie trwało to dłużej, ph!
Ale to nieistotne, ważne jest to, co ja na ten temat myślę i co z tego wyciągnę.
A myślałam i myślę sporo i jestem bardzo zadowolona z tego, że to w ogóle miało miejsce. Na pewno nie cofnęłabym czasu, bo wówczas na własne życzenie oddałabym niesamowite bogactwo, które w międzyczasie zdobyłam.
Nauczyłam się czegoś nowego o sobie, o mojej psychice, o moim ciele, o emocjach, które nie odzywały się od wielu lat a tu nagle, trach!- płacz na spacerze w centrum Poznania. Całkowicie nie do pohamowania. Czarne łzy lały się ze mnie jak woda z pękniętej rury pod kiblem. Ale żyję. Więc mam kolejne, bezcenne doświadczenie. I oto doświadczenie jestem bogatsza, a bogactwo jego jest do nie wycenienia.
Nadal jeszcze zbieram skutki tego (ponad)miesięcznego czegoś, ale całkowicie już nad tym panuję. Każdy kolejny dzień przynosi uspokojenie, wyciszenie na tym tle i ponowne zamiłowanie do życia. Już nie budzę się pełna nienawiści LUB apatii. Już nie nie mam sił chodzić. Mam znowu ochotę spacerować, pić kawę, jeść maliny i golić nogi. Żyję. A to życie znowu jest kolorowe i wartościowe. Fantastyczna sprawa.
A co najważniejsze!- wróciły moje sny, ukochane, najpiękniejsze, których przez prawie cały TEN okres nie było i to ich najbardziej żałowałam. Nawet w chwilach, kiedy samo życie nie miało dla mnie większej wartości, świat Snu i wspomnienie o nim budził we mnie wielki żal i tęsknotę.
Straciłam w ostatnim czasie wszystkie moje ideały, morale, w które tak rozpaczliwie pragnęłam wierzyć, moje ikony spłonęły pożarte ogniem, który gasnąc nie zostawił za sobą nawet zgliszczy. Straciłam ramy, które są potrzebne żeby prawidłowo funkcjonować w danym społeczeństwie. Ten, kto butnie powie, że wcale nie, bardzo mocno się myli. To w co wierzymy jest wszystkim co mamy. A jeżeli nie wierzymy w nic to nie mamy nic. Nie mając nic w głowie i w sercu, nie marząc, właściwie nie żyjemy.
Zostałam w pewnym momencie z niczym, tak jak jeszcze rok temu, może nawet pół- miałam tzw. 'wszystko': stałą pracę, masę dodatkowych zleceń, drugie studia, rodzinę, w którą wierzyłam i której potrzebowałam, oddanego partnera, z którym byłam wiele lat, rozwijałam się na wielu polach, które są dla mnie istotne, był też Poznań, który zawsze był dla mnie domem do którego mogę wrócić i w którym króluję, Buke- psa, który był dla mnie synonimem dziecka i towarzyszył mi od blisko siedmiu lat, tak pewnego dnia- z dnia na dzień, zaczęłam tracić to wszystko i to nie na rzecz czegoś innego, tylko na rzecz pustki. Co więcej, straciłam to wszystko od początku do końca na własne życzenie. Miałam wielką potrzebę zejścia na samo dno, pozostania z niczym i odbijania się od ścian. I robiłam to z siłą godną samego Pudziana. I kiedy już niemal rozbiłam sobie o te ściany głowę, kiedy mózg już zaczął chcieć wypływać prawie już dziurawą twarzą: postanowiłam się ocknąć. Teraz, bo potem będzie za trudno, a może za późno.
I zaczęłam to robić. Po prostu.
Nie zbieram popiołów tego co poszło z dymem, bo rozwiał je wiatr.
Kreuję na nowo.
I to jest fantastyczne w życiu człowieka. Że w dowolnym momencie możemy zacząć na nowo. Ale żeby to zrobić szczerze i potężnie, musimy spalić poprzednie życie.
Jednak to co spłonęło dalej może (i powinno!) palić się w naszych myślach i przypominać o sobie.
niedziela, 2 listopada 2014
Nie pierdol się z gównem, bo ono ma to do siebie, że wciąga.
jak cholera.
człowiek czasami ma chęć zrobić coś dobrze. stara się, pilnuje, chucha, dogląda. a i tak koniec końców nawet jak nie spierdoli, to zostanie oskarżony o to spierdolenie. i na co te starania, na co poświęcony czas, emocje, pieniądze i co tam jeszcze można dać, żeby coś dostać, np. święty spokój. no na nic. przeważnie lepiej po prostu pójść i nie patrzeć za siebie.
przeważnie, ale nie zawsze, ale chuj tam.
ten weekend pokazał mi, że jeszcze potrafię, że jeszcze jest nadzieja. szkoda tylko, że bardziej mi odpowiada ten brak nadziei. szlag by to wszystko wziął. ja lubię być zła i lubię jak jest źle. lubię się upodlić i lubię jak wszystko jest jasne. nie lubię kłamać i mam ochotę krzyczeć ludziom w twarz co właśnie zrobiłam i biec dalej, przed siebie, zostawiając ich zszokowanych. ale co. jeść trzeba. i to jest dla mnie najtrudniejsze. że trzeba jakoś się trzymać na wodzie. a ja chcę tonąć.
https://www.youtube.com/watch?v=wERDlPyKvh8
ale Niemen uświadamia mi, że dobro to jest jednak klasa sama w sobie.
lalala
Czas start:
w lewo, w prawo
w górę, w dół
europa, azja
białe, czarne
?
a może POMIĘDZY
gdzie pomiędzy wcale nie oznacza NIC i właśnie to zrozumiałam. pomiędzy oznacza spokój, cisze, umiejętność życia w tej ciszy i zgodę na pokorę.
lalala
w lewo, w prawo
w górę, w dół
europa, azja
białe, czarne
?
a może POMIĘDZY
gdzie pomiędzy wcale nie oznacza NIC i właśnie to zrozumiałam. pomiędzy oznacza spokój, cisze, umiejętność życia w tej ciszy i zgodę na pokorę.
lalala
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
►
2015
(309)
- ► października (24)