środa, 30 grudnia 2015


Pracujemy nad własnym Monidłem.
Pędzimy, pędzimy. I w tym pędzie nie widzimy co dewastujemy po drodze.
A ziemia pod stopami tak ubita, że nawet kamyczka się nie wciśnie.

czwartek, 24 grudnia 2015

czego można sobie życzyć w tym jakże wyjątkowym czasie?
przeżycia świąt.
myślę, że to życzenia całkiem na miejscu.
aż się boję jak pomyślę o tym całym majonezie i innych diabelstwach.
czy ja dam radę?
Jezu święty, miej mnie w swej opiece.
bo ja sama to odlecę. o!


środa, 23 grudnia 2015

No tak.
prawda jest taka, że oddam królestwa byle nie myśleć.
kocham nie myślenie.
lubię być amebą.




sobota, 19 grudnia 2015

tu i tam tam i tu.
okazuje się, że może być różnie. zawsze tak było, jest i będzie.
i ta wiedza, a właściwie jej brak- jest bardzo wybawiająca.
trochę zwalnia z odpowiedzialności.
nie tak za siebie jak za niespełnienia i niepowodzenia.

https://www.youtube.com/watch?v=QHekq5dhKRU
śpiewamy.

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Jakoś się wszyscy boją tego mojego wyjazdu. I ja ten strach o mnie czuję. Ale ma on jakiś dziwny wymiar. Jakby bano się, że.. że nie wrócę? I to całkiem przyjemne, że tyle osób nie chce żebym nie nie wróciła. To miłe. Zamierzam wrócić. Ale wiemy jak jest. Życie lubi platać figle. Figlemiglemigle.

sobota, 12 grudnia 2015

Człowiek myśli, że wcale nie jest samotny, a nagle i/lub czasami jakoś tak czuje, że wiecznie na coś czeka.
a nie do końca na coś. raczej na kogoś.
bywa, że ten "kogoś" ma swoją twarz i ręce. bywa, że ten "kogoś" może być byle kim, tylko żeby przerwał to okropnie bolesne wyczekiwanie.
byle żeby po prostu był.
tyle samotności dookoła, a ona wcale się nie łączy.
naprawdę. nie rozumiem. chociaż sama w tym siedzę po uszy.
Życie nie jest takie proste jak czasami by się chciało, ale ma to swój wielki sens i urok. Dzięki temu nie jest nudno. Ciągle trzeba myśleć, kombinować, planować, rozglądać się,- wyciągać wnioski. To jak z ciasteczkowymi przystojniaczkami, którzy oprócz niewątpliwej urody dostali od losu błyskotliwość, talenty i mamonę. Angażują się fizycznie tylko z pięknymi, zgrabnymi pannami, a po latach, lądują na pierwszej stronie telexpresu na fotografii przedstawiającej onego jego z parchatą, jednonogą prostytutką. Z hivem. Żeby wejść w coś nowego, trzeba nie tyle mieć uporządkowane stare, ale przynajmniej żyć z tym starym w miarę pokojowych warunkach. Jeżeli zrobimy wyjebongo, to widmo goniącej się za nami przeszłości prędzej czy później pogwałci nowo zdobyte szczyty czyniąc z nich niziny. Na przykładzie mojego dzisiejszego poranka: miałam nieodzowną chęć spożyć surowego buraka. Przepis wygląda tak: obierasz buraka (potrzebujesz noża), kroisz na cienkie plastry (cd. potrzeby noża), wrzucasz do miseczki i jesz widelcem żeby nie ubrudzić rąk (miseczka+widelec). Nie miałam ani noża ani miseczki ani widelca. Te zostały wchłonięte w czarną dziurę naszego zlewu. zerknąwszy na niego nabrałam chwilowych wątpliwości egzystencjalnych. No ale! nie widziałam potrzebnych mi sprzętów, ale wiedziałam, że GDZIEŚ tam są. Miałam wybór: powywalać naczynia na lewo i prawo, znaleźć to czego szukam, zmyć tylko to i zeżreć posiłek. Ale postanowiłam ambitnie pozmywać wszystko i wtedy zasłużenie się najeść. Pozmywałam do momentu aż znalazłam co szukałam i kawałek dalej (czyli tak czy siak jedną komorę), resztę zostawiłam 'dla ptaszków' (to jest właśnie ten kompromis, o którym teraz tyle się słyszy w telewizji:P) i mogłam przejść do etapu przyrządzania buraka i- ucztowania. Niewykorzystane części buraczanej przyjemności zafundowałam świni morskiej, która z nami mieszka. Eko.




wtorek, 8 grudnia 2015

Jeżeli nie potrafimy być dobrzy sami z siebie, to proponuję zasadę "zdrowego egoizmu" plus "odwróconą perspektywę". jeżeli coś się dzieje, co wymaga naszej odpowiedzi, a nam się nie chce, zastanówmy się "co by było gdybym to ja znalazł się w takiej sytuacji" i odpowiednio zareagujmy- życząc sobie, że jeżeli w rzeczy samej los nas przyciśnie i będzie nieciekawie, ktoś nam się odwzajemni podobnym dobrem. traktujmy to jako inwestycję. bo to, że wszystko może się wydarzyć (dosłownie) jest szczerą prawdą, a życie w myśl zasady "to może się wydarzyć KAŻDEMU tylko nie MNIE, jest najgłupszą możliwą filozofią życiową. postępowanie według niej nigdzie nas nie doprowadzi. szczególnie boli mnie odwracanie wzroku od ludzi bezdomnych i mówienie pod nosem "nie podejdę, to nic, że leży zarzygany, jest sam sobie winien, trzeba było nie pić", jest podłym. kto z nas nie był kiedyś w takim stanie? ja wielokrotnie wymagałam reanimacji i Bóg mi świadkiem, że mam Anioła Stróża, bo nie dość, że dostałam ładną twarz, która sama zachęca do podnoszenia mnie z ulicy, to dodatkowo jeszcze nikt kiedy byłam ledwo żywa mnie nie zapłodnił pokątnie albo nie okradł. sama wielokrotnie robiłam tak dziwaczne, niebezpieczne rzeczy, że dziękuję Bogu, że nie straciłam rąk, oczu, że przeze mnie ktoś ich nie stracił, że jestem mimo wszystko ogólnie zdrowa i nie spaliłam nigdy czyjegoś domu, bo i do tego było niedaleko. nie wspomnę o sytuacjach, gdzie igrałam z prawem, i najzwyczajniej w świecie miałam farta, bo szlag, pewnie mogłabym już siedzieć w pierdlu. wielokrotnie zgarniałam bezdomnych czy "żuli" z ulicy, i zazwyczaj spotykałam się z niechęcią społeczeństwa, po dłuższej chwili, na wyraźne prośby a nawet groźby, dostawałam jakąś tam pomoc. raz nawet miałam do czynienia z sytuacją, kiedy bezdomny leżąc we krwi, spotykał się z całkowitą znieczulicą. podeszłam do niego, dotknęłam go chcąc go ocucić i usłyszałam, że jestem obrzydliwa i że będę miała hiva. zadzwoniłam na pogotowie, okazało się, że ten człowiek miał zawał serca. i tak se leżał i umierał. na oczach całego Poznania. szczególnie uczulam Was teraz, idzie zima. ludzie i inne zwierzęta zamarzają. wystarczy podejść, zapytać jak się ktoś czuje, nie mówię, że natychmiast trzeba brać taką osobę na plecy i nieść do szpitala. trzeba obserwować. przecież Ty, Twój ojciec, Twoja matka, też mogliście tak żyć, i oby Bóg nad Wami czuwał, żebyście tak nie żyli. inwestujmy w siebie pomagając innym. myślę, że w czasach egoizmu to dobre hasło.




piątek, 4 grudnia 2015

Trochę przemeblowałam myślenie. Staram się jakoś z tego wyjść. I staram się zapomnieć. Okazuje się, że ludzki mózg jest naprawdę niesamowitym narzędziem. W sprawnym rękach można zrobić z nim cuda. Albo te cuda zabić, na własne życzenie. Tak jak postanowiłam przestać pamiętać tak w rzeczy samej, zaczęłam zapominać. I zapominam z każdą chwilą coraz bardziej. Już sama nie wiem o co mi chodziło. Po co to wszystko było. Wspomnienia bledną i niestety wypadają z głowy. Stanie się tak, że znikniesz. Chciałeś, masz. Dziwne to takie. Zaprogramowałam się na to, żeby Cię nie było. Cóż, chyba rzeczywiście TAMTEN sen był proroczy.