sobota, 30 maja 2015

Piotrusiu, Nefrycie, co lubisz grać na flecie
Choć kłotnie między nami do krwi doprowadzają
Do blokad na fejsbuku 
I do nienawistnych pomruków
To musisz wiedzieć, że
Ja bardzo Kocham Cię!



Oh, oh, oh.
co za tłok
w mojej głowie
istne zło
w lesie 
idę
sobie z Idą
ona jedna
lubi mnie
i to szczerze
nie jest złe

 


czwartek, 28 maja 2015

Marzą mi się już lipcowe wakacje nad jeziorem.
Wspominam te, które już tam spędziliśmy. Kiedy to było? Z pięć lat temu? Hehehe, niewiele się zmieniło w naszych życiach, oprócz tego, że zmieniło się wszystko.
Jeszcze miesiąc i będziemy się taplać w błocie jak młode hipopotamy.
Tęsknie za moim Przyjacielem Piotrem. Jestem trochę sfrustrowana tym, że w najbliższych dniach jakoś nie widzę sposobności żeby któreś z nas weszło drugiemu na głowę. Gdybym tylko miała włąsne mieszkanie, to mógłby u mnie siedzieć i dybać mego powrotu ze szkoły, zleceń i innych dziadostw. Ale nie mam takiej oto wspaniałej instytucji- pracuję nad tym. Nadchodzi czas zmian. Myślę poważnie o przeprowadzce. Nie wiem jeszcze czy tylko z mieszkania do mieszkania czy w głowie przypadkiem nie chowa mi się się skrytobójcza myśl szepcąca "wroocłaaaw'. Muszę posłuichać lepiej mojego demonika.

zabieram się za tosty, drugą kawę i naukę.


liczymy od nowa. mamy sześć dni. sześć długo krótkich dni, które przeżyłam i zaczynam mieć energię. ale co. ale nic. bo pomysły złe się pojawiają w tej mojej cholernej głowie. już wolałabym żeby była pusta. i boję się piątku, boję się, że piątek będzie trwał do czwartku ale nie wiem czy nastepnego czy któregośtam. i boję się soboty i niedzieli i poniedziałku. boję się każdego dnia. boję się szczególnie mocno dnia dzisiejszego. bo dzisiaj jest dzisiaj. zrobiłam co miałam zrobić w 90% na dzisiejszy dzień i obawiam się, że jak dojdę o 19stej do 100% to mi odwali. a bardzo, bardzo tego nie chcę. i bardzo też chcę.
już mnie wszystko tak nie wkurza.
już myślę
juz nie mam balkonów pod oczami większych niż dziury po meteorytach na poznańskim morasku
już nie nie jem
ale co
ale nic
kiedy chcę to 'już' sobie wyrwać. to nie jest łatwe, tyle wam powiem. to jest bardzo trudne.
bardzo trudno walczyć ciągle ze sobą. bardzo trudno jest mieć myśli, które nad tobą panują. bardzo trudno jest w ogóle myśleć. myślenie jest cięzkie i złe.


wtorek, 26 maja 2015

Być może pogrążona nad sobą przez ostatnie kilka miesięcy, pochłonięta czarną dziurą nałogu, nie zauważyłam czegoś bardzo, bardzo ważnego, co wyrosło mi na czubku nosa. Mimo wyraźnych sygnalów, których nigdy nie przeoczyła by dawna ja, ta nowa ja- pozostawała ślepa i głucha Jako, że nie ufam sobie i swojemu osądowi świata nadal- nie wiem jak to było i jak to jest. Ale mam pewne przeczucia, a mój umysł, który na nowo zaczął jako tako działać, zaczął wiązać ze sobą pewne fakty. I wychodzi mu całkiem nielogiczna, ale logiczna całość, która z każdą chwilą przeraża mnie coraz mocniej. Nie chcę wierzyć w obrazy, które mi podsyła, nie mogę akceptować tego, że to może być prawda. jeżeli tak jest w rzeczy samej to zawiodłam. i nie wiem jak sobie z tym poradzić. Jeżeli jest jak zaczynam myśleć, że  jest, to mam wszelkie prawo, żeby czuć się bardzo źle i nigdy sobie nie wybaczyć. Właściwie byłaby to pierwsza rzecz, jaka pozostałaby w moim ciwi życia ze statusem- zawiodzłaś, krowo podła. Nie siebie, a kogoś. Zawiodłaś, bo byłaś głupia, ślepa, zakochana w gównie i pochłonięta tymże gównem. Samo myślenie na ten temat doprowadza mnie do szewskiej pasji. czy to możliwe, że byłam aż tak głupia? Ja? Mam nadzieję,  że to co teraz zaczęłam widzieć to figle, jakie płatam sobie sama, być może to swego rodzaju kara za dawne i przyszłe przewinienia. Nawet jak na wyimaginowaną karę, która ma mnie po prostu przesladować i gnębić- to za dużo. Ja chcę iść do przodu, nie chcę żeby hamowało mnie coś takiego. Ale nie mogę iść skoro wchłania mnie bagno, które sama wykopałam i zalałam własnymi sikami i krwią. Nawet nie do końća wiem jak skonfrotnować moje przemyślenia z rzeczywistością. Muszę to przemyśleć. Miałam na to nie dwa ani nie trzy dni. Powinnam była zacząć działać kilka miesięcy temu. Jedyne co dobre w tej sytuacji to to, że jeżeli jest jak myślę, że jest, to jeszcze przynajmniej mogę zadać jedno pytanie.
Dorosłość polega na podejmowaniu decyzji. Także tych, które z pozoru mogą nam coś odebrać, albo wprowadzić nas na bardzo cięzką i krętą drogę.
Dorosłośc nie polega na wiecznym pokazywaniu tyłka w folderach i umizgiwaniu się przed samcami.
Dorosłość polega także na umiejetności przebywania samemu ze sobą. Nie utożsamianiu szczęscia z tym czy się z kimś jest czy nie.
-Na umiejętności odejścia w godności i ciszy.
Na nie błaganiu i nie żądaniu o cokolwiek.
Polega nie na pracy w telewizji i nie na zdobywaniu co nowych dyplomów świadczących o rzekomym wykształceniu.
Polega na słuchaniu pięknej, mądrej muzyki i na wędrowaniu po lesie.
Polega też na poleganiu sobie.

Wchodzę na te ścieżkę. Chociaż słowo "ścieżka" jakoś boleśnie drażni mnie po uszach. Cholera jasna, jak ja się boję. Szczególnie tego co jest po. Czy ktoś jeszcze potraktuje mnie na serio? Czy nie będzie dla mnie już za późno na cokolwiek? Czy będę miała do czego wracać, do kogo?
A jak i to nic nie da?
To już będzie koniec. Nie mogę wiecznie walczyć. Ostatnia szansa. Konkretna, straszna, mocarna ale ostatnia. Bo nie będzie już nic więcej. To rozwiązanie ostateczne, najbardziej hardcorowe z tych jakie w ogóle mogłby mi się śnić. Widocznie tak ma być i tak będzie.
Jakoś mi z tym wcale nie jest źle. Cieszę się. Jak dzisiaj zobaczyłam ulotkę z konikiem to się popłakałam.
hy
Zapominam cię
Co mam zrobić z tym?
Jeszcze tylko wspomnień garść
W mej pamięci wciąż się tli
Zapominam cię
Swoje robi czas
Znów przywołać próżno chcę
Twoje imię któryś raz

Wszystko to co było
Przecież to jest w nas
Tak niesprawiedliwy
Tylko jest ten czas
Strefa półcienia
To ten pierwszy krok
Potem zapomnienia
Bezlitosny mrok

Zapominam cię
W tłumie gubisz się
Jak samotna w morzu łódź
Na obszernym znikasz tle

Zapominam cię
Zwolna idą w kąt
Jakiś uśmiech, słowo, gest
Coraz dalej, dalej stąd

Wszystko to co było...

Zapominam cię
Nie tak miało być
Przecież miłość nasza wiem
Miała wiecznie, wiecznie żyć
Zapominam cię
Co mam robić z tym?
Jeszcze tylko wspomnień garść
W mej pamięci wciąż się tkwi

poniedziałek, 25 maja 2015

Jeżeli myślisz, że jesteś jedyną osobą, która rości sobie do mnie prawo, gnębi mnie, nęka, nagabuję, wypytuje, rozlicza z mojego czasu, zmusza do obietnic, wymaga ode mnie tłumaczeń i wiele wiele innych gówien- to się mylisz. Takich jak ty jest sporo. Tuzin, jak Boga kocham. I ja nie wiem jakim prawem wy w ogóle sie pojawiacie w moim życiu. Nie wiem jakim prawem żądacie żebym tłumaczyła się z każdego dnia kiedy milczę i nic do was nie mówię. Jakim prawem zamiast zadzwonić do mnie: nieważne, raz, drugi, trzeci- do skutku (skoro jakoby tak wam zależy): napiszecie kilka smsów i wielce się obrażacie  kiedy na nie nie odpiszę. Jakim prawem w ogóle wymagacie ode mnie jakichkolwiek aktywności w waszym kierunku, skoro ja ledwo żyłam przez pewien czas i to doprawdy świadczy o waszym debiliźmie. Nie mam już sił na te cholerne oskarżające wiadomości. Czy wy wymagacie ode mnie przeprosin?
Przeoprosin za co?
Za to, że ledwo żyłam i wypadło mi wiele, wiele miesięcy w życiu?
Mam przeprosić za to, że miałąm was w dupie w tym czasie?
A może wy mnie przeprosicie, za to, że potrafiliście tylko żądać, właściwie nie mając do tego żadnego prawa, potrafiliście tylko mnie dodatkowo zadręczać a nigdy nic mi nie daliście? Zmuszać do jakiś chorych obietnic, chociaż wiedzieliście, ze nic z tego nie będzie. Zamiast dac mi coś, to wy chcieliście mnie gdzieć ciągać. Zmuszaliście mnie wiecznie do kłamania, tylko po to żeby później móc się obrazić i zwracać na siebie moją uwagę.
Której nie dostaliście.
I nie dostaniecie.
Przeprośćcie mnie za to, że w o ogóle byliście.
Ja się do was już nie odezwę. Przemyślcie to, wyciągnijcie naukę i wnioski na przyszłość, może kolejne relacje w życiu uda wam się lepiej budować.
Ale mam wskazówkę- kiedy ktoś ledwo sobie radzi ze sobą, niekoniecznie musicie mu pomagać. Oczywiście. Ale nie zawracajcie mu dupy.
Bo jedyne co udowodnicie i to nie tej osobie a sobie, to to, że jesteście puści, głupi i nic nie warci.
Jeżeli myślicie, że jesteście tak wspaniali, że  wygracie swoim blichtrem z czyimiś demonami, to chuj wam w dupę.

Nara.

Lubię zakochanych ludzi. Są wtedy tacy rumiani, głupkowaci i chichoczący niby bez powodu. No ale przecież z powodem i to z jak najlepszym! No bo to z miłości te chichy się biorą! Szczególnie mocno lubię, kiedy tymi zakochanymi ludźmi są moi przyjaciele. Bo dawno ich takimi nie widziałam a to się zaczyna na nowo zdarzać. Taśmowo czy hurtowo, ale leci. I oczy się im świecą i są podejrzanie mili. Jedyne co mi się nie podoba to to, że ich nagle mniej dla mnie. No bo więcej dla tych nowych, tak zwanych Obiektów do kochania. Ale ja już to rozumiem zbyt dobrze, nauczyłam się z tym żyć i to tolerować. Już nie jestem zazdrosna ani o to zakochanie ani o Obiekty. Raczej się raduję, winszuję i życzę żeby te efekty trwały jak najdłużej tylko się da. A ja się schowam na ten czas, nie będę żądała uwagi dla siebie, wręcz będę wypychać do tej miłości. Bo miłość, moi Drodzy to nie taka łatwa sprawa. I jak już trafi to niech nie odpuszcza. Ja umiem kochać nie odejmując czasu moim przyjaciołom, ale to chyba jakaś taka umiejętność rzadko spotykana. Możliwe, że to cecha wybrańców. Hyh. Ale nie każdy tak musi umieć, może nawet nie powinien. Bo miłość jest lepsza niż przyjaźń. Teraz to widzę. Widzę to w ich oczach i ciągłych wzdychaniach. Fajnie. Fajnie.

ps. a ja to lubię politykę.
i nie lubię dopalaczy.
i co mi z jednego i z drugiego przyjdzie? może coś.

niedziela, 24 maja 2015

Mówią, że Bóg jest dla słabych i głupich.
To dlaczego  potrzebuję Boga tak rozpaczliwie akurat teraz kiedy może i jestem najsłabsza od kiedy pamiętam ale jednocześnie w tej słabości najmocniejsza?
I potrzebuję go akurat kiedy widzę najwięcej ?
I wiem, że On może gdzieś tu się czaić. Może wcale nie, ale 'może' daje mu szansę do popisu żeby nagle wyskoczyć gdzieś zza rogu i mnie przydybać swoją światłością.
Oh, olśnij mnie Boże, Może, Boże Może.


Nie lubię ludzi, którzy:
nie chodzą boso
nie czają klimatu, że ktoś chodzi boso
gapią się innym na dłonie
nie pozwalają dotykać swoich włosów
nigdy nie byli gotem, metalem czy punkiem, slowem- brudasem
myja sie rano i wieczorem


sobota, 23 maja 2015

Nie trzeba się bać, będzie dobrze. Kiedyś, możliwe. I sama ta możliwość jest bardzo obiecująca i jakaś taka wzruszająca.
Na dobrą sprawę, czy raczej złą, jak sobie wyobrażam naprawdę najmroczniejsze ewentualne scenariusze na siebie i dla siebie, to to co widzę wcale nie jest aż takie okrutne, i nawet wtedy będę potrafiła celebrować życie i brać z niego pełnymi garściami to co tylko mogę. I wiem, że to marne ochłapy będą mnie zadawalały, bo przecież w życiu wszystko jest piękne, nawet to co brzydkie.
Więc naprawdę, strach o cokolwiek w moim przypadku jest bezsensu, bo ja zawsze będę zadowolona, że w ogóle jestem.

Gdyby wszystko dla mnie było takim jakim sobie życzę... albo gdyby to jak mi się podoba i jak ja lubię nie było uznawane społecznie za najgorsze na świecie. Gdyby po prostu było inaczej... No ale nie jest. Czas się z tym ostatecznie pogodzić albo sobie odpuścić, wybaczyć i żyć jak żyję bez ciągłych pretensji, wyrzutów sumienia i psioczenia na samą siebie. Chcę jednak być częścią społeczności, w której żyję, chcę się czuć jej integralną, funckyjną częścią a nie wiecznie popisywać się moimi zdolnościami aktorskimi. Życie to nie teatr, a ja muszę w końcu to  łaskawie zrozumieć. Bo wybór dokonany być musi- że zacytują samą siebie. 



piątek, 22 maja 2015

środa, 20 maja 2015

Się dzieje.
Się dzieje.
Się dzieje
Się
dzieje
Się



Wyścig się rozpoczął. Wczoraj w sumie wykonałam mały krok a dzisiaj to już truchtam se przed siebie. Szkoda tylko, że bez uśmiechniętej gęby.
Łeb mnie boli niemiłosiernie, od wszystkiego, od życia i od nieżycia i od strachu przed tym co się dla mnie szykuje.


wtorek, 19 maja 2015

Tak cię uczyli od lat,
tylko krzykiem zdobywa się świat
a to nie tak

Cisza jak ta



Chciałam byc normalna, ale mam problem z określeniem tego, co to jest właściwie ta cała 'normalność'. Ostatnio myślałam, że ja jestem wszystkim tym czym ona nie jest, teraz mi się zupełnie odwróciło. Jednak nie ufam sobie w ogóle (i to tez wydaje mi się normalne i przede wszystkim: szczere), więc po prostu uważam. W każdym razie, uważam, że ja nie ufając sobie i tak mam większe zaufanie do siebie i podstawy do tego, niż większość tych całych fifa rafa, którzy jakoby są tacy pewni siebie.
Wiecznie dybię na coś, na cokolwiek, wyczekuję. jestem w stanie ciągłej czujności, nawet kiedy śpię. owszem, zgadliście, to potrafi dać po dupię.
zapraszam do muzycznej uczty:
https://www.youtube.com/watch?v=TIlQ685SxAo
a to to już w ogóle przyjemność wiekuista:
https://www.youtube.com/watch?v=d3HAhF-dQEc
Zdzisia, jesteś szatanem mojego serca. lowe, lowe krowe.
zdjęcia trzeba robić ciągle. jako dowód, że coś było, żeby nie zapomnieć, żeby sobie przypomnieć. i jako dowód dla świata na to, że się w ogóle żyje.




poniedziałek, 18 maja 2015

Chciałam coś poskrobać, ale za dużo jakoś mam myśli i nie wiem której się chwycić. Więc zaczynam wybierać a wtedy to już nie wiem nawet o czym myslałam.
Jest dobrze.
Ale ludzie naprawdę są dziwni i nienormalni. I im szerzej otwieram oczy tym mocniej to widzę. Przeraża mnie to, że zaczynam uważać siebie za najnormalniejszą osobę na świecie. Bo czuję, że powinnam mysleć zupełnie inaczej. Że nie powinnam popierać swojego dziadostwa, a to taki obrót zaczyna przybierać jakoby bym się nim chełpiła. Bo i owszem, normalność to dla mnie idealność.

Ludzie to przede wszystkim bardzo dużo kłamią.
A ja nie wiem po co.

ps. a z Matkami to jest tak, że możesz ich sobie nie lubić czasami a nawet często. Ale kiedy jest źle a Mamy przy tobie akurat nie ma, to jedyne co umiesz sobie myśleć to:
Gdzie jest moja mama?
I nie tylko ja to przerabiałam i przerabiam, cała moja ferajna to zna.
Paradoksalnie, im częściej o to pytasz, tym mocniej nie chcesz swojej mamy widzieć. Bo nie chcesz żeby ona widziała ciebie. fajnie byłoby móc ją widzieć kiedy ona o tym nie wie.



sobota, 16 maja 2015

oh, jak mi ciężko podnieść moją obtłuszczoną dupę i kazać jej doczołgać się do szkoły.
czemu szkoła jest zawsze, ale to zawsze aż tak daleko? czy to jakiś mało smieszny żart?
i czemu ten banan jest zielony a nie brązowy?
od rana same usterki.
za to wieczór był miły. po prostu. a  ja przepadam za miłymi wieczorami.
najs.





piątek, 15 maja 2015

-Spokojnie, to tylko schizofremia i paranoja. Mogło być gorzej. 

no bo mogło :)
uszeeesieee. ehheee

czwartek, 14 maja 2015

Egzaminy, egzaminy, młodość, młodość.
Lubię to :)
takie małe, słodkie wygłupki, które zdejmują ci z barków 3/4 życia. Dobrze jest móc na chwilę mieć sposobność poudawać, że się człowiek stresuje czy przejmuje. Dobrze jest móc w ogóle cokolwiek bo móc równa się bez wątpienia żyć.

A ja nadal marzę o tych rowerach, i dzisiaj miałabym tyle spraw do załatwienia, gdzie dwa kółka powiozłyby mnie jakby do windą  do nieba.

Kto mi pomoże wyjąć rowery z piwnicy i te piwnice przy okazji posprzątać?
kto potem odbędzie ze mną triumfalną przejażdżkę?

Rowerowelowe!
No i znowu wchodzimy w klimat czystości. Dni miają, jakoś tak same z siebie i nie muszę nawet specjalnie się zastanawiać, rozmyślać i męzczyć. grunt to mieć co robić, żeby czas leciał sam a nie się wlókł za dupą.

przez chwilę sama sobie wmówiłam, że powinnam przeprosić. że zawiniłam. ale potem, na szczęście, moja mądra Mamula, wytłumaczyła mi, że to nie ja popelniłam błąd. nie żebym wymagała przeprosin, nawet ich sobie nie życzę, ale ja też nie muszę pluć błaganiami o litość. chociaż jak tak o tym myślę... to może muszę. wydaje mi się w sumie, że nieważne jak jest w rzeczy samej, ważne, że sprawa nie daje mi spokoju. może przeproszę. dla własnego komfortu. dla estetyki duszy.

a dzisiaj mam tyle rzeczy do zrobienia, że ledwo weszłam na fejsa.

środa, 13 maja 2015

Dzisiaj był dobry dzień. Chociaż "był" sugeruje, że dzień albo już się skończył albo w tym przypadku- chyli się ku końcowi. A on właściwie dopiero się zaczyna. Więc: dzisiejsze zobowiązania wypełniłam z należytą starannością i odniosłam same sukcesy. Tj. zrobiłam co miałam zrobić. I żyję. No ale czy taka rozlana notka nie wydaje się świadczyć o tym jak się naharowałam? Więcej słów równa się więcej pracy. O. To ja dużo pracuję. Zawsze.
Nowe biznesy w zasięgu wzroku, nowe wyzwania i nowe pieniądze. Trzeba po nie sięgnąć. Nachylę się i wyciągnę ramię zakończone sprawnym chwytakiem. Koniec biedowania. Zaszalałam i miesiąc gnuśniałam na poczet nie tyle niczego co boskiego czillałtu. Ale czas zadbać o wyposażenie kieszeni i jamy ustnej. Czas trochę zejść z tonu i popracować. Okej, jestem na to gotowa. Psychicznie i powoli fizycznie.


Ezoteryczny Poznań.
Miastem żądzi mafia.
A mafia to my, to już każdy wie.



wtorek, 12 maja 2015

To wcale nie jest tak, że mi sprawia jakąs hiper przyjemność mówienie do mojej Mamy i wtrącanie w trakcie zdań do niej skierowanych słowa  zaczynającego się na "k" kończącego się na "a" i jeszcze liżącego w międzyczasie "w". Ale czasami ludzie sami się proszą. I dostają. A póniej wszystkim jest źle. I nagle już niewiadomo kto jest ofiarą a kto jest napastnikiem i czy w ogóle można to w ten sposób podzilieć. Bo ja coś czuję, że wszyscy jesteśmy ofiarami wszystkich i wszyscy jesteśmy gwałcicielami wszystkich. Takie czasy. Kiedy kogoś prowokujesz dostajesz po mordzie. To tylko kwestia czasu. Jednego wkurzysz w sekundę, albo nawet zanim w ogóle zaczniesz go denerwować, drugiego po trzech minutach a tego dwunastego po roku. Każdy ma swoje limity. Wkurzyć się nie da  tylko osoby, która  stosunek do ciebie ma co najmniej analny. Życzę sobie, żeby moja rodzina przestała mnie celowo wkurzać. Bo i owszem, swoje za uszami mam, ale nie jestem złą osobą. A kiedyś kogoś zabiję jak tak dalej pójdzie. I to nie będzie moja wina. Ja już wiem jak działa ta cała zabawa pt: "uzależniony i współuzależniony". Dajcie mi święty spokój.


Najdziwniejsze są te całe halucynacje. Bo to człowiek nigdy nie wie co było na serio a co tylko mu się zdało. Ale ok, ważne żeby wiedzieć, że ma się z tym problem, wtedy się uważa mocniej i mniej się sobie samemu ufa przez co ma się więcej zrozumienia i dla innych.
a zrozumienie dla innych jest wybawiające. taka osoba z halucynacjami wie, że wszystko się może zdarzyć i wybacza wszystko wszystkim już na starcie. także samemu sobie.
fajnie byłoby nie być rozliczanym z tego czego się nie pamięta albo nie do końca się wie czy to było rzeczywiście czy tylko w głowie. no ale tak się nie da,bo ten od halucynacji wybacza a ci bez- nie do końca.  oni tylko dybią na podknięcia innych i się nimi masturbują,nie tylko w głowie ale i w majtkach. z ręką tam.
I jednych i drugich nie znam. tylko o nich słyszałam.

Jeszcze chciałam się pochwalić, że się uwolniłam. Z Ciebie. Myślę, że to nie do końca dla Ciebie super sympatyczna nowina. Bo owszem,jestem problemem , jednym, wielkim, utrapieniem, piekielnym stworem i w ogóle szatanem niemałym, ale jednak ładna całkiem jestem i bywam zabawna, wiem też, że ludzie lubią ze mną przebywać. tak po prostu, fajnie spędza się ze mną czas. i myślę, że będzie Ci tego brakowało, bo to normalne. Ale jednocześnie wiem, że jesteś mądrym i dobrym chłopcem i wiesz, że tego potrzebowałam. i uszanujesz to, prawda? i będziesz sie cieszył tym moim uwolnieniem z Ciebie bardziej niż smucił, że już mnie nie masz. przynajmniej chciałabym żeby tak było. bo wierzę do końca, że Ciebie to warto było miłować. a teraz jak już poszedłeś i ja poszłam albo poszedłam i jak już jestem po tym niekrótkim okresie zamęczania się i biczowania porem po plecach- czas zacząć oddychać niezupełnie pełną piersią. A jak się głebiej zastanowię kiedy to się zakończyło to sama nie wiem. Nie miałam specjalnie czasu na zatrzymanie się i pomyślenie nad tym. Więc liczę i liczę. A to nie mało czasu poszło. Myślę, że dobre kilka miesięcy. Fajnie, fajnie. Dzięki, że coś tam ale już czas. Hej.



poniedziałek, 11 maja 2015

Oh! jak dobrze wstać o 6 rano. Kiedyś, zwykłam tak wstawać. I to nie z jakiegoś specjalnego powodu, właściwie to bez powodu i już. Z natury jestem porannym ptaszkiem i kiedy większość moich znajomych idzie dopiero spać- ja właśnie wstaję. Wiem, że ludzie mają problem z tym moim wstawaniem. Bo czują, że muszą mi wtedy towarzyszyć, czy coś. A ja lubię być sama, szczególnie rano. I za przeproszeniem- wkurwia mnie, kiedy ktoś wstaje tylko po to żeby ze mną siedzieć w na wpółprzytomnym stanie i jeszcze dodatkowo jojcząc, że czemu to już nie śpię.
 A i owszem, jestem teraz zmęczona, wyglądam jak zombie, ale jestem zbyt zadowolona z powrotu mojego dawnego obyczaju, żeby zwracać uwagę na takie bzdury jak uroda.

a, no dobra, idę spać dalej. jeszcze godzinke se strzelę.
wstałam o 6, wstałam o 6:)

dziś piknikowo!
Nadal nie wiem czego najbardziej i najmocniej chcę, ale przybyło mi wiedzy o kolejnej rzeczy, która na pewno nie jest dla mnie przyjemna i której już sobie nie życzę.
Jestem też coraz mocniej pewna tego, że wiedza czego się chce nie jest aż tak ważna. Ważne jest żeby sie wiedziało czego się nie chce.

Mój kolejny antyskarb:
Nigdy więcej nie chcę jeść szkła.

wiem też jak siebie ratować kiedy jest źle.
najpierw musi być bardzo dobrze, tak dobrze, że aż zbyt dobrze a wtedy nagle jest bardzo źle i żeby znowu było bardzo dobrze, potrzebna jest zmiana. odwrotność, zupełna inność. lewo, prawo, tył, przód, czarne, białe. nigdy po środku.
owszem, marzę o tym, żeby środek mnie zadawalał. wtedy nie musiałabym wiecznie walczyć o przeżycie. ale niestety, to nie dla mnie. moje zycie będzie ciągłą walką o kolejny dzień.
bo zamiast celować w środek ja chcę być tym środkiem. środkiem świata. tzw. pempkiem. a że nie mogę, bo tak się nie da, to całym moim światem jestem ja a środkiem tego świata jestem też ja.
zrzygać się można.
Ewo, Ewo, jebnij się w głowe. Tak, te dziurawą.
Bo czy to jest normalne, że ja celebruję każdy nowy dzień tylko dlatego, że nie umarłam? Bo przecież mogłam? Ale nie w wypadku czy przez chorobę, nie myślę o takich abstrakcjach. Samobójstwo też nie jest w moim stylu. Ale wiem, ze mogę się wykończyć. Bo mam taką władzę nad sobą, że mogę kiedyś z własnej głupoty się zabić. Przedobrzyć. Dojebać i zajebać. Tak strasznie, strasznie kocham życie, że może nadejść dzień, że się zażyję. Bo zażyję przykładowo. I coś mi odpierdoli. Ale to nic. Wiedząc o tym, jestem ostrozniejsza. Dobrze jest wiedzieć coś złego i brzydkiego. Wtedy, po pierwsze: to ładne i dobre ma większą wartość a po drugie: można po prostu myśleć. Myśleć i uważać. jestem czujna. I marzę o dniu kiedy będę mogła przestać być czujna. No ale tak. Marzenia, marzenia. Są po to żeby marzyć.


niedziela, 10 maja 2015

Na start i na nowo do biegu, bo przecież jest poniedziałek a poniedziałek symbolizuje początek. Początek końca, bo początek pracy, szkoły i innych treli moreli.
Dajemy się temu zwariować i biegniemy jak tylko usłyszymy dźwięk wystrzału czyli w obecnych czasach ten cholerny, komórkowy budzik.
chociażby te dzwonki były jakieś przyjemne albo zabawne
a tu przeklęte
pac pac pac
Wstawać, inni już biegną.
Ale buntując się przeciwko systemowi jedyne co osiągniemy to pusty brzuch i brudny tyłek.
Rebelem trzeba umieć być i trzeba to robić rozsądnie.
Rebel może se być głośny, zbuntowany, może też się wygłupiać po cichu, ale jego obowiązkiem wobec samego siebie jest bycie rozsądnym.
Na chwilę straciłam kontrolę nad moją buńczucznością. teraz wracam na odpowiednie tory. Może nie zostanę od razu wzorowym obywatelem, ale co się postaram to moje.
Będę chwilę najnormalniejszą postacią samej siebie.
Zaczynając nie od jutra a od dzisiaj.
Zresztą, mając 5 złotych w portfelu na nienormalność pozwolić sobie nie mogę.

Kocham ten stan
ze sobą sam na sam.

:d

Gdyby nie było mi tak zimno jak mi jest to nie byłoby mi tak zimno jak mi jest.

Świat wypadł mi z moich rąk
Jakoś tak nie jest mi specjalnie żal

Chociaż nie.
Jest mi żal, że nie jest mi żal.

Teraz, kiedy naprawdę nie mam już nic, a nic to znaczy nic, a nie chowanie czegoś i udawanie, że się nie ma, kiedy jednak coś się ma- straciłam całkowicie poczucie jakiegokolwiek komfortu.
Paradoksalnie, jest mi zboczenie dobrze z tym nic. Dobrze mi z tym brakiem komfortu. Czyli dyskomfort wydaje mi się być całkiem bezpieczny.
Szarpię się jak pojebana, próbuję o coś zahaczyć ale albo wcale nie udaje mi się chwycić czegokolwiek, albo chwytam jakieś podarte szkło, które wbija mi się przez dłonie aż w głowę.
A ja z tą dziurawą ręką i głową płynę dalej.
Woda wlewa mi się do dziur i wypłukuje resztki krwi i mózgu.

Już jakiś czas temu zdążyłam się zorientować, że świat nie wygląda tak jak ja go widzę. Wygląda właściwie zupełnie na odwrót. Wszystko co ja sobie wyobrażam zaczęłam więc odwracać do góry nogami i wtedy widzę poprawnie. Jak inni. Wtedy wiem jak się zachować, co powiedzieć. Niestety, nie często korzystam z tej wiedzy i umiejętności zastosowania odwróconej perspektywy. Za mocno lubię siebie i swoje oczy, za bardzo ufam w widoki, które one mi podsyłają do dziurawej głowy, za mocno nie chcę wychodzić na zewnątrz.
Nie podoba mi się świat jaki jest naprawdę i naprawdę naprawdę. Jest zły. A ludzie podli i niemili i krzywo patrzą z ukosa. Nasłuchują i opiniują. Grożą i ciągną za język. Podkładają nogę, kiedy idę sobie zapatrzona w chmury.
Chciałabym żeby świat naprawdę i naprawdę wyglądał dla wszystkich tak jak dla mnie. Wtedy byłby święty spokój i wiaterek.
I nikt nikomu źle by nie życzył.
Nie byłoby też wiadomości i innych tele ekspresów, bo nie mieliby żadnych złych nowin do przekazania.
Dobro zmieniłoby wszystko.
A ja mam tego dobra w sobie bardzo dużo, tylko jakoś nikt go nie chce. I świat pozwala na to, żeby moja krew i mózg się marnowały.


sobota, 9 maja 2015

Pożyjemy- zobaczymy
Zobaczymy czy pożyjemy

Ha!
:)

Laurki, dużo rysowanek, malowanek, spacerki, szukanie złota, jarmark na rynku, którego nie było bo to akordeon się okazał, podrzucanie ludzi, szemrane panienki  z podobno dobrych domów, okno w okno z sąsiadami, hip hop polska lata 90te młodość bans, brak kawy, papierosów, pieniędzy, burza i Ich Troje.
Pięknie, prawda?










piątek, 8 maja 2015

Po co się ma Przyjaciół?

Żeby dawali ci swoje mieszkanie
Żeby przynosili ci papier toaletowy
Żeby przesiewali dla ciebie kawę, kiedy do niej wpadnie pół kilograma mussli
Żeby dawali ci jedzenie przeznaczone dla ich zwierząt
Żeby sprzątali w twoim domu
Żeby robili ci pranie
Żeby wąchali twojego ręcznika i majtek w celu sprawdzenie czy te nadają się jeszcze do użytku
Żeby wychodzili rano z twoim psem, kiedy ty nie masz na to sił ani ochoty
Żeby ogólnie zajmowali się twoim zwierzęciem jak ty nie możesz albo nie chcesz
Żeby kradli kawę z żabki
Żeby znajdowali cię gdzieś w świecie i zanosili do domu
Żeby wydawali z tobą ostatnie pieniądze w lumpeksach
Żeby dzieli się z tobą swoimi pieniędzmi, których i tak sami nie mają
Żeby z tobą rysowali, malowali i śpiewali
Żeby od czasu do czasu pozwolili ci w drodze wyjątku posłuchać przy nich Ich Troje
Żeby dawali ci szminkę Diora
Żeby dawali ci prezenty od tak, bez okazji
Żeby wysyłali ci smsa każdego dnia: "jak się czujesz? żyjesz?"
Żeby razem z tobą głośno komentowali przechodniów
i żeby i żeby
Dobrze.




 





czwartek, 7 maja 2015

Dużo miłości Wam życzę.
Dużo, dużo.
A sobie życzę tego co i Wam, bo co jak co ale hipokrytką nie jestem :)
Może się kiedyś uda :D




wtorek, 5 maja 2015

Domy, w których nie ma kawy są jakieś zboczone. Takie nieludzkie, jakby nikt w nich nie mieszkał. Tak jak niepicie kawy jestem jeszcze w stanie pojąć (ale resztkami sił i to ledwo mieści się w możliwościach mojego pojmowania świata), tak już samo nie posiadanie tego napoju chociażby jako poczęstunku dla gości- jest karygodne. Nawet jeżeli gości raczej mniej niż więcej, ZAWSZE mogą się przytrafić. Chociażby ci niechciani. Nawet największy samotnik może mieć wpadkę pt. "pęknięta rura" i po przyjeździe fachowca, pierwszym co pada z ust właściciela domu od dziurawej rury, nawet przed "dzień dobry" powinno być zwyczajowe: "kawa czy herbata?" no szlag. 
Nie wymagam wiele od życia, ale mam pewne potrzeby, które niezrealizowane, zaniedbane doprowadzają mnie do furii. A wiemy przecież dobrze, że Ewuni nie powinno się denerwować.

Dziś pogoda powala na kolana. Jest szarawo, ale ciepło, letko chłodnawo. Świeżo. Amamamama. Życie. Piękno. AHHHHHHH.
No i dużo dzisiaj do zrobienia. Lubię to. Dziecko będzie żyło!


https://www.youtube.com/watch?v=4hQh5TXjYMw


śpiewamy z Ewunią:

A dziś sama nie rozumiem,
Jak przez własną dumę
Mogłam Ciebie zranić
I przepraszam za to, że
Za to, że kłamałam,
Za to, że krzywdziłam
I dziś już nie ważne, że kochałam,
Że byłeś dla mnie wszystkim, w co wierzyłam.
Spokojnie odejdź już,
Spokojnie zostaw mnie,
Zostaw mnie samą,
Bo na to zasłużyłam.
Idź i bądź szczęśliwy,
Szczęśliwy bądź,
Jak gdyby,
Kiedyś coś złego działo się
To wróć, będę czekać.
Przepraszam za to wszystko,
Nie umiałam inaczej.
Proszę odejdź już,
Nie chcę byś widział, jak płaczę
A gdy będziesz daleko,
O jedno tylko proszę,
Pamiętaj patrząc w gwiazdy,
Że kocham Cię


Napisałam bardzo brzydką notkę i co? i jej nie dodałam. jestem z siebie dumna.
Bo mam do tego pełne prawo.
Ale powód, który mną kierował kiedy pisałam se te brzydactwa- nie ma prawa w ogóle istnieć. Powinien być martwy jak sam skurwysyn.

Już nic więcej nie dodam, bo widzę, że na nowo zaczynam się letko denerwować. Ojojoj.
Ale ogólnie to jest super. Super, super, super.
Bo co?
Bo żyję!





poniedziałek, 4 maja 2015

Kiedy dasz swojej głowie możliwość myślenia, życie potrafi zaskoczyć cię swoim pięknem, prostotą i tym, jakie jest przyjemne.
Mózg w podzięce za chwile wytchnienia zaprezentuje ci całą feerie barw, zapachów i przypomni ci jaki przyjemny potrafi być poranny, dziewiczy wiaterek, który łechce cię po twarzy swoim popisowym głaskiem.

Dobrze jest żyć. Dobrze jest żyć łatwo. A bezsensu jest żyć trudno, szczególnie, kiedy ten trud nakładamy na siebie sami i to na siłe.
Po co szukać zwady ze samym sobą, ze swoją głową i ze światem?
To nieekonomiczne i pozbawione logiki.


A majówka to była przegodna. Wspaniałości, cukierkowości i dużo radości. Uo

Archiwum bloga