poniedziałek, 29 czerwca 2015

przez długi, długi czas nie miałam serca w ogóle. pamiętacie te czasy. trwało to niekrótko, może nawet kilka lat. byłam dobra i mądra, bo mi niezależało na nikim i na niczym, a wtedy najłatwiej radzić, bo robi się to jakby z boku. i te moje porady były najlepsze, byłam jak ten znachor, każdy z jakim kolwiek problemem, nawet tym najwymyślniejszym- gnał do mnie. a ja radziłam, brakło tego, żebym siedziała se po turecku i pykała drewnianą, wielką fajkę pod czas tych, trzeba to nazwać jednym imieniem- terapii.
żyłam zawieszona, pomiędzy czymś a czymś, sama nie wiem pomiędzy czym a czym. to nie było złe miejsce, ale jakieś takie bez dennie puste.

teraz nagle to serce jest. i boli jak cholera,  i nie nadaję się już do radzenia komu kolwiek. sama potrzebuję nie tyle porady co pomocy.
nie wiem już co lepsze, nie czuć nic, czy czuć coś, ale tym czymś jest ból. ale taki mocny, dojmujący, który sprawia, że nie masz siły wyjść z łóżka.
z jednej strony mnie to cieszy, coś się we mnie w końcu ruszyło, ale to coś jest ogromne, wychodzi ze mnie, a jest większe niż ja, więc mnie rozrywa i wylatuje którędy mu się podoba. głównie lubi wyciekać z okolic serca.
z drugiej strony bardzo się boję. bardzo, bardzo. bo wiemy także jak Ewunia reaguje jak się boi. jak reaguje jej mózg i co jej wówczas za obrazy podsyła. żeby było tej Ewuni lepiej, jej mózg przeszukuje w swoich pokładach zjawiska, które utożsamia z przyjemnością. i ten jej mózg, zaczyna jej podsyłać obrazy tego oto zjawiska. i mówi: patrz, tak ci źle, a wtedy było ci tak dobrze, co ty na to? pomoż sobie, dziewczyno!

no i te obrazy już mi wsadził pod powieki. a ja nie chcę i nie chcę i nie chcę.
i proszę Cię Boże, trzymaj mnie pod swoim mądrym  wzrokiem.

kiedy ból jest duży, ciało jakoś więcej waży. brzuch jest ciężki i nogi są jak kłody, nie chcą się poruszyć i przyklejają nas do łózka.
ja jestem przyklejona. przyklejona sama do siebie. a to jest najgorsze.
ja nie wiem czy ja sobie poradzę z tym dniem. ja jebie. jak ciężko, ciężko na sercu.
oddychaj, to pomaga- mówią
a ja oddycham, ale to boli  jeszcze bardziej.
chciałabym usnąć na kilka lat.

czwartek, 25 czerwca 2015

Są różni psychopaci, większość z nas wykazuje też pewne cechy psychopatyczne, które utrudniają lub ułatwiają nam życia. Ale jest jeden typ psychopaty, najczęściej spotykany w obecnych czasach, a kto wie, może i w byłych i w przyszłych, mianowicie:
IDIOTA.
sama już nie wiem,m czy to dobrze czy źle, że jest jak jest.
Bo w sumie tak jak jest to całkiem dobrze mi się w życiu układa.
Dzięki wam idioci, że jesteście.
Dzięki wam, ja się wybielam i jestem trochę lepsza.
Szkoda, że trzeba mi debili, żeby być mądrzejszą, ale trudno.



środa, 24 czerwca 2015

Myślałam, że sobie z Wami wszystkimi poradzę. Ale przeciwnik nie tyle okazał się za mocny i za trudny co było i jest go za wiele. Cała armia. I ta armia się doprasza mojej uwagi, mojego słowa, mojej dłoni, a ja już nie mam tych dłoni bo mi je upierdoliliście i to nie przy samych łokciach a przy kolanach. I teraz to ja jestem ofiarą. Jednak nie będę Was prosiła o pomoc, tak jak Wy zwykliście prosić mnie. Poradzę sobie sama. Jedyne czego od Was sobie życzę to świętego spokoju. I do cholery jasnej, dajcie mi go w końcu, bo mnie wykończycie. Ja naprawdę jestem już na skraju, stoję nad przepaścią, a Wy, którzy nazywacie się moją Rodziną, moimi Przyjaciółmi, pchacie mnie ku obrzydliwie bezdennej czarnej dziurze. Nadejdzie dzień, że wystarczy we mnie dmuchnąć a ja spadnę. Spadnę i roztrzaskam  się na milion głupich kawałków.
Więc idźcie już. Tyle ile mogłam dla Was zrobić to zrobiłam. A mianowicie rozjebałam dla Was samą siebie.
Oczywiście nie oskarżam Was o to w pełni. Dawałam to braliście. Wszyscy jesteśmy winni i wszyscy jesteśmy pokrzywdzeni. Okej. Ale zakończmy już te farsę, może komuś z nas się uda wyjść z tej całej afery.

wtorek, 23 czerwca 2015

https://www.youtube.com/watch?v=jOmgb8lJPwA
w kolorze krwi
w kolorze krwi
w kolorze krwi

musi tak być,
czy chcesz tego
czy nie

poniedziałek, 22 czerwca 2015














Proszę Was, dajcie mi święty spokój. Ja mam wystarczająco dużo swoich zmartwień i trosk i tychże o moich Bliskich. Lubię Was, ale bądźcie mi na odległość. I to nie jest jakiś rodzaj flirtu z mojej strony, tylko prośba. Bo groźbą nic nie wskóram, jak widzę.

A mi jest dobrze, wygodnie. Ale mało czasu mam na cokolwiek. Niby to dobrze, bo wtedy jakoby nie ma czasu na myślenie... Ale na te zawsze go jakoś znajdę. A myśli, które mnie nawiedzają, nie zawsze są super sympatyczne. Raczej bywają dołujące. I już nie o mnie się rozchodzi a o tych mi Najdroższych. Bo ja to ja, poradzę sobie ze wszystkim, albo sobie nie poradzę, szkody wielkiej nie będzie, ale nie mogę patrzeć na to, jak Ktoś Kogo kocham ma naprawdę ciężkie problemy, takie, na które i ja nie potrafię odnaleźć lekarstwa.
 Szkoda czasami, że człowiek myśli. Szkoda największa tych najmocniej myślących, bo im to w ogóle w życiu jest już fatalnie.

We Wrocławiu było super. Dziękuję za wszystko- wszystkim. Kocham Was. Zmęczył mnie ten weekend, fizycznie, emocjonalnie i psychicznie ale też dużo mi dał. Jak zwykle zostało mi przypomniane, że na świecie są jeszcze normalne osoby. Czyli takie jak ja. To dużo znaczy.

czwartek, 18 czerwca 2015

A dzisiaj jadę do ukochanego Wrocławia. Bo od czasu do czasu trzeba trochę zmienić miejsce. Ale potem szybko trzeba wrócić. Byle mieć do czego, do kogo i po co.
Na co komu złote monety, kiedy można mieć dolarowe okulary. I krokodyla w bagażniku. Dobrze jak pilnuje całego tego syfu, bo krokodyle robią dobre patrole nawet nie wychodząc z auta.





środa, 17 czerwca 2015

A od trzech dni to nawet nie piję.
I kto mi powie, że jestem do luftu? Jakoś mi się nie wydaje. Dzisiaj to nawet poszłam z psiurami na dużo dłuższy spacer niż zazwyczaj, bo po prostu- miałam na to siły. I ochotę.

To wszystko jest takie niemądre. Człowiek sam sobie wędzi mózg, w celu chwilowego niemyślenia, które wtenczas (to jest: w czas akurat wędzenia) wydaje się właśnie myśleniem na najwyższym poziomie.
Mimo tej wiedzy, chętnie bym ten mózg se powędziła, uwędziła i zawędziła.
Ale nie. Bo są pewne postanowienia, a ich się trzeba trzymać. Chyba.

Nadal jeszcze mocno tęsknie za zabawą i utożsamiam ją z niezwykłą przyjemnością i nadal muszę jej unikać jak ognia. Postawiona mi przed nosem, zaraz by się w nim znalazła.
Póki co, jestem stworzeniem mocno narażonym na wyginięcie i to z własnej przyczyny i ręki, więc chowam się w klatce, gdzie dostaję wodę od nieznanych rąk, ale jakże kochanych i przyjemnych w dotyku, i trochę karmy jak jestem grzeczna.

Na razie, nawet kiedy klatka jest otwarta- nie uchylam za nią łebka. Jestem jak ten żółw- schowany we własnej skorupie. W skorupie też nie jest do końca bezpiecznie, szczególnie w dobie telefonów komórkowych, wypełnionych po brzegi kaprawymi numerami telefonów, ale jest tam mimo wszystko lepiej niż poza moim pancerzykiem.

A Wy ludzie jak byliście tak jesteście. I jakoś zupełnie nie czaicie, że mnie jak nie było tak nie ma. I nie wiem już kto tu ma bardziej nasrane w głowie. Nauczyłam się za to kolejnej rzeczy:
To nie przeze mnie zaczynam uważać, że ja jestem normalna, a Wy nie.
To przez Was.
Nie mogę zawsze odpowiedzialności za wszystko brać na siebie. Tym bardziej, że mam rację. I basta.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Uwaga, wstałam!
Zjadłam wielkie śniadanie, będe czytać i pewnie pójdę jeszcze spać. a może i nie, bo z tym to różnie u mnie bywa.
Będę czytać o psychopatach, bo ostatnio ten temat mnie nurtuje. Dobrze, od zawsze tak było, ój na to kładę, bo i tak damy radę.


lubimy być zdrowi, oj lubimy. a kto nie lubi ten z natury jest po prostu chory, a z takimi to się nie warto zadawać i nawet szkoda w ogóle cokolwiek do nich gadać.
ja czuję się coraz bardziej trzeźwa umysłowo i mi z tym dobrze. i pracy nagle jakoś więcej, także tej która jest przede wszystkim zabawą i pieniądze zaczynają się na nowo pojawiać i mam znowu za co jeść i jakoś nadal chce mi się tworzyć. a przecież głównie tego się bałam, że mi się odechce.  a tu nie. ha! i znowu nie wiem komu mam za to dziękować, bo te podziękowania do Boga to już chyba w moim wykonaniu wszystkich znudziły. więc co, dziękuję sobie. dziękuję Ewuniu, że znowu siebie kochasz i dbasz o siebie. bo dobrze jest żyć. dobrze jest znowu być Tobą, Ewuniu moja Droga.



niedziela, 14 czerwca 2015

No to hop, siup, piszemy.
Wstajemy, robimy i tyle.
Po to się wstaje, żeby coś zrobić, bo inaczej to nie ma po co w ogóle wstawać. To właśnie tak działa.

A ja dwa tygodnie żyję w czystości, tej umysłowej rzecz jasna. I całkiem tam przyjemnie i ciepło. Co prawda głowa mnie trochę boli, ale to od rozpuszczalnika. Więc da się przeżyć.


Idzie lato, a lato lubi zieleń, a nie biel.


A ja mam na lewej dłoni cały świat. HA HA HA. Cały Świat i ój.

sobota, 13 czerwca 2015

Lubimy swoje zwyczaje i obyczaje. Bo nas uspokajają, bo są znane. Bo są po prostu nasze.
A ja jestem przecież taka jak wszyscy, bo już normalnieję, dzięki Wszystkim Świętym i dzięki Wszyscy Święci.
A w Sarbi jest najlepiej.  I każdy kto był tutaj choć raz doskonale o tym wie.
 

https://www.youtube.com/watch?v=bwv-3cM2pVk

środa, 10 czerwca 2015

https://www.youtube.com/watch?v=sFvoIeSzChs

Troche pożądnej czarnej muzyki na pewno Wam nie zaszkodzi w czwartek, od rana.

Oh, Dobry Boże, Boże Dobry, jak ja Cię bardzo kocham, kiedy tak mocno nagle Cię czuję. Czuję i celebruję. umumumum
Macie dupsko. Bo skoro cycki można pokazywać, to czemu dupy niby nie? chyba tym bardziej? czy właśnie tym mniej? A w sumie dochodzą mnie słuchy żem fejsbukową ladacznicą, więc blogową też mogę być. Proszę bardzo, ladacznica się ujawnia  na nowej platformie.





wtorek, 9 czerwca 2015

sobota, 6 czerwca 2015

Bóg dal ludziom język żeby mogli ze sobą gadać.
A to gadanie często doprowadza do zwad i do nieporozumień.
Zamiast gadać ludzie powinni się lizać. Po twarzach i gdzie tam jeszcze się tylko da.


piątek, 5 czerwca 2015

Grzybowe lowe
Grzybowe lowe

Wiszące sobie
I powiewające

Wszyscy się paczą
Dookoła skaczą


Wyją i mdleją
Do nieba ryje bierom


...

Ale naprawdę
To zawsze był Sam


A Ona choć Jej był
To nie był Jej wcale

Sam jak ten palec
Palec grzebalec.

Grzybowe lowe
Grzybowe lowe.












A dzisiaj w pracy to było naprawdę fajnie. Chyba jakoś tak najlepiej, bo coś zaczyna się dziać. A ja lubię jak się dzieje i jak mi wychodzi. Bo tak już mam i tyle. I co się będę tłumaczyć jak nawet nie mam jak i z czego.
I fajnie mi się ostatnio maluje, a przecież nigdy nie lubiłam! I kiedy mi się teraz polubiło to i lepiej mi wychodzi. Bo o to właśnie chyba chodzi:

Że wychodzi jak dobrze wchodzi.
A jak nie wchodzi to nie wychodzi.

I się okazuje, że ja nawet wiem jak mieszać kolory i jak je nakładać jeden po drugim żeby nie tworzyły kolorowanki poodcinanej grubymi krechami czerni a całość, sensowną i troszkę nawet zgrabną. Taką jakby prawie z sensem i nie piekącą brzydotą po oczach. Przynajmniej nie aż tak. Jak kiedyś to bywało.


I obrzydliwa, obrzydliwa pioseneczka od której płaczę.


https://www.youtube.com/watch?v=ZGQRgcoPyZ8





Nosek owszem- dziurki ma
Ale do wy-dy-cha-a-nia
I do wą-cha-a-nia
A nie do
Wcią-ga-a-nia

Noski, noski,
dziurek czar
ja wam wszystkim zaraz da-a-am.

czwartek, 4 czerwca 2015

'Przegrywać czasem to normalna rzecz'
idąc tym tropem:
-Wygrywać czasem to normalna rzecz
Też.
Wygrywamy, wygrywamy, wygrywamy.
Już czuję zapach wakacji i mlecza na trawie.

A wczoraj to było po prostu pięknie. I tak zwyczajnie w swej niezwykłości. I nawet krzywo posadzone drzewa przez Hajusia nie rozwaliły systemu. A przecież mogły i prawie, że do tego doszło.
A to co ma odcień czerwieni potrafi być naprawdę szalenie przyjemne i pachnące. 

środa, 3 czerwca 2015

Nie mogę tak działać.
Że jak nagle mam energię i chce mi się żyć to ja hop, siup!- piszę, rysuję ile wlezie. Do tego śpiewam i tańczę i śmieję się jak to tylko ja potrafię. Bo potem, minie pół dnia i okazuje się, że ja już tej energii nie mam w ogóle. I myślę wtedy już tylko o brzydkich, bardzo nieładnych rzeczach. Ale cóż, na dzisiaj to już się właśnie stało, jest za późno. Myśli złe się kłębią ale ja mówię im "nie, nie i niee". I tyle. I myśli zostaną z tym owym "nie", bo nie będzie dzisiaj "tak" dla moich głupotek.
Nie wiem czy kiedyś się tego nauczę, sama robię sobie kuku.
No to piszę dalej. Bo już i tak rozjebałam system.
Moi Rodzice są całkiem szaleni
Heniek i Grażka, dwoje pomyleni
Nie wiem skąd są, ale nie są z Ziemi
Wkurzają mnie mocno i to się nie odmieni
Dużo do mnie dzwonią i wciąż wypytują,
czy jestem w pracy, czy zarabiam na swój dom?
I choć kłamię jak najęta, a oni o tym wiedzą
To jakoś się lubimy i tolerujemy.



wtorek, 2 czerwca 2015

https://www.youtube.com/watch?v=UO2NUFUv02o

A wiecie, życie potrafi zaskakiwać. I dla tego zaskakiwania warto żyć. Bo może czasem i bywa źle, a nawet bardzo, bardzo źle, ale zdarza się,  że nawet kiedy żyjemy w piekle, a co więcej- aktualnie sami jesteśmy szatami, wystarczy wyjść z domu i nagle następuje rozjebanie aktualnego systemu. Wpadamy jak śliwki w kompot w zupełnie inną czasoprzestrzeń, na początku nie wiadomo czy lepszą czy jeszcze gorszą, jednak inną. I w sumie zaczynamy wtedy żyć tak jakby trochę od nowa. A ja bardzo lubię być zaskakiwania. Nieistotne w którą stronę. Może być nawet najgorzej, byle inaczej. Niech coś się dzieje. A mnie ciężko zaskoczyć. Oj ciężko. Więc celebruje zjawiska i ludzi, którym to się uda. Nawet na sekundę. Oni już na zawsze będą żyli we mnie jako moje największe skarby. A ja potrafię szanować swoje złotka.

Archiwum bloga