niedziela, 28 sierpnia 2016

https://www.youtube.com/watch?v=RYYHPg6Hvpo

tonę
tonę
tonę

chociaż umiem pływać,
więc tonę bo lubię.

czwartek, 14 lipca 2016

wspomnienia na facebooku potrafią dowalić.

codziennie nowa porcja 'a rok temu o tej porze..', 'a trzy lata temu o tej porze...'
...
nie ukrywam, że moje wspomnienia w większości to wspomnienia zamglone i przyćmione środkami mającymi na celu owe otępienie.
więc mi dziwnie, trochę to ciekawe ale mocniej straszne.

rok temu o tej porze to ja miałam chłopaka i byłam potężnie uzależniona od brzydkich rzeczy.
za to dwa lata temu o tej porze to ja miałam innego chłopaka i byłam jeszcze bardziej pogrążona.
i w brzydkich rzeczach i w jakiejś chorej bo na pewno nie zdrowej relacji, którą z dumą nazywałam 'miłością' a teraz z perspektywy czasu wiem, że byłam osobą z nieprawdziwym osądem sytuacji, prawdziwe widoki zakrywałam tym co mogłam wciągnąć i co zabierało mi rozum. do dzisiaj ten człowiek jest Postacią mocno ważną, zawsze już tak będzie, ale już nie tytułuję go ani 'miłością' ani 'przyjacielem', czas pokazał, że jak każdy- odszedł kiedy zaczęło być zbyt blisko a ja potrzebowałam pomocy. Po prostu przytulenia, czy coś. Bo nigdy nikt nic więcej dla mnie zrobić nie mógł i móc nie będzie.
Ale on poszedł, miał zresztą do tego prawo, nie byłam taka święta, on też nie był wzorem dobra i moralności, więc jesteśmy kwita- tak myślę. I dzięki temu, że oboje byliśmy diabłami w tych niebiańskich uniesieniach - możemy do dziś mieć serdeczny kontakt. Bo krzywdziliśmy się jak cholera, badaliśmy granicę, swoje, drugiej strony, słowem: przesadzaliśmy. Ale chwile, kiedy było fajnie były najlepsze. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie poznałam osoby, z którą byłam tak szczera i tak blisko. Jeżeli już  mi się to nie przytrafi to mogę śmiało nazwać się szczęściarą bo przeżyłam coś zupełnie niedostępnego dla większości ludzi. Życzę temu człowiekowi wszystkiego co najlepsze. Jest wspaniałym przykładem myślącego człowieka- renesansu, dodam.
...Skończyło się, przyszło cierpienie, wielomiesięczne, nawet nie wiem ile to trwało bo ból łagodziłam ulubionymi zabawkami, jakieś notatki podpowiadają mi, że to kwestia około pół roku kiedy dzień w dzień znęcałam się sama nad sobą i kradłam godziny cennego życia.
No i stało się, mimo, że myślałam, że to koniec świata (pierwszy raz w życiu byłam tak przekonana, że to już definitywnie ostateczność i nic mnie już nie czeka) to jakoś zbledło  to cierpienie (wypłukane czasem i zabawkami) i z jednego wpadłam w drugiego.
Właściwie to on mnie nawiedził. Odnalazł mnie i się na mnie uparł. A ja się poddałam, chociaż byłam wykończona, nie zainteresowana, nawet mi się nie podobał. Ale powiedział, że mnie ochroni przed światem a głównie to przede mną. Dał mi kawałek mieszkania, było ciepło, telewizja, jedzenie. Nie musiałam nic, moim obowiązkiem było tylko nie jeść zabawek i zacząć funkcjonować. Było to trudne, ale dni, tygodnie mijały a ja walczyłam z sobą o siebie w jego domu. Schowałam się przed rodziną, przyjaciółmi i 'zabawkami'. I kiedy był tak dobry to ja się przyzwyczaiłam i zaczęłam go lubić. Zauważyłam, że ładnie pachnie i ma oczy gada, które strasznie przypadły mi do gustu. Pokryte plamkami, rzadko mrugające i patrzące nie w ciebie a przez ciebie. Niby nie widzące, ale zdaje mi się, że widzące zbyt wiele. Nawet to czego tak naprawdę nie ma. A on wierzył, że jest. To potrafiło rodzić sprzeczki i łzy z obu stron.  Tak pięknie rysował, zupełnie inaczej niż ja i miał w sobie wiele zła, które z taką siłą powstrzymywał, że mi imponował. Sama mam w sobie tyle gorącej energii, że wiem ile kosztuje wieczna walka z  sobą. A on robił to dla mnie. Tak myślałam. Choć widziałam jak się na mnie wkurza, aż się cały gotował, ale nie dawał upustu swoim demonom. Oczywiście do czasu, bo kiedy nadszedł pierwszy prawdziwy wybuch zaczęło się piekło, które trwać już będzie chyba zawsze. W międzyczasie zdobywałam siłę- ratunek działał. Ale trwało to krótko. Bo okazało się, że on chciał mnie chorej. Chciał mnie wiecznie chować we własnym domu. Kiedy zaczęłam wychodzić- denerwował się. Bojkotował mój świat, chciał mnie w swoim. A ja chciałam być zdrowa, dla mnie ale i dla niego.  Szybko zauważyłam, że nie tylko ja tu choruję. Chciałam żeby i on wyzdrowiał. Jednak on chciał i mnie chorej i siebie chorego. Chciał żeby reszta świata nie istniała. Pierwsze wielkie kłótnie, hektolitry krwi, moje ucieczki od niego prosto w świat 'zabawek', potem kłamstwa, że byłam grzeczna, ale on wiedział, że nie, niby godzenie się, ale sporo pogardy z obu stron, zero wiary, zdrady, jego, moje. Ale nie byliśmy razem- tłumaczył się. Byliśmy. Dużo dużo złości. Nigdy wcześniej nie  znałam podobnej relacji. Czasami tylko złość bez grosza dobra. Nienawiść. Straszna straszna pogarda. Częste odchodzenia, w kłótni, każde 'ostateczne', a potem powroty, próby budowania wszystkiego na nowo, nieśmiało, delikatnie, jakbyśmy się nie znali, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. A wydarzyło się bardzo dużo. Tutaj w miłość wierzyć nie chciałam, zresztą było o niebo czy piekło mniej przyjemnie i orientalnie niż w poprzedniej relacji, ale ta miłość chyba wkradła się sama. Czy uzależnienie, od tego, że jest ktoś na kogo mogę się wydrzeć i kto mnie czasami wywali z domu po to, żeby się pogodzić po tygodniu czy miesiącu i razem pójść na pizze.

Do dziś nie wiem co było a co nie było. Do dziś jest wiele żali z tamtego okresu. I to są sprawy, które nie będą wyjaśnione. Nie bo nie. To też jest jakaś informacja. Ciężko jest iść do przodu kiedy coś się uczepia twojego tyłka. Coś cięższego niż twoja własna waga. Ale czasami po prostu trzeba się z tym pogodzić, przetrawić i udać, że się zapomniało. A jestem szczerze przekonana, że w końcu się zapomni.
Nie chcę zapomnieć, ale muszę.
Każda postać, która się przewinęła przez moje życie i została na dłużej jest bardzo ważna. Smutno mi strasznie, że nie umiem nic budować.

środa, 13 lipca 2016

tak jak przypuszczałam i tak jak się trochę bałam:
to wszystko mi się śniło,
ale trochę też to lubię.
bo najbardziej kocham śnić. tam się dopiero dzieje życie.

napisałam wiersz. najwyższej klasy:

Przyszła Królowa
Zrzygała się
Poszła Królowa
O nie.
Druga noc pod rząd, kiedy ja znowu nie wiem czy coś mi się śniło czy było naprawdę.
I tak jak rok temu żeby się dowiedzieć będę musiała zapytać osoby, które wystąpiły w ewentualnym śnie. 'Czy to było czy to nie było?' Nie lubię o to pytać, ale jak nie zapytam to zwariuję.

Jakoś to wszystko idzie do przodu. Nie w bok a na pewno nie do tyłu.

Ale wspomnienia mają to do siebie, że lubią nas nawiedzać kiedy akurat jesteśmy chorzy czyli osłabieni. Nie mamy barier obronnych więc one SIUP!- i dobijają nasze pół zwłoki.
Ale ale.

Niezłyy baajeeer.

czwartek, 21 kwietnia 2016


Oh, oh, oh.
co za tłok
w mojej głowie
istne zło
w lesie
idę
sobie z Idą
ona jedna
lubi mnie
i to szczerze
nie jest złe




Nawet Muchomor, na którym stał
Był cały w piegach, 
AHHHHH,
Co za Złyżart!



"Zapasy"
Piotr Tegnerowicz

To byliśmy my
dwa brylanty w cudnym gównie
wyprani już z losu
w najlepszym proszku-
chemii z Niemiec na przecenie
wiezionej w kilogramach
los za losem i pokolenie za pokoleniem
pokalane poczęcie i niepokonany skrzek
na powierzchni mętnej wody
nieutulony śmiech w głębi ciężarówek
prących daleko- z biedy do raju tajemnic
do niewylizanych ścieżek myśli
do krainy moczem i spermą płynącej
unoszeni na wielkim bożym chuju nad przepaścią
biłby nas po twarzy, oh biłby aż by zabił

ale w całym tym okrucieństwie postoju na granicy stanów
była też myśl o prawdzie
włócznia słodko rażąca w bok wychodziła zeń
z gwizdem pogardliwej pochwały:
żyjcie dzieci! 


Grzybowe lowe
Grzybowe lowe
Wiszące sobie
I powiewające
Wszyscy się paczą
Dookoła skaczą
Wyją i mdleją
Do nieba ryje bierom
...
Ale naprawdę
To zawsze był Sam
A Ona choć Jej był
To nie był Jej wcale
Sam jak ten palec
Palec grzebalec.
Grzybowe lowe
Grzybowe lowe.




Piotrusiu, Nefrycie, co lubisz grać na flecie
Choć kłótnie między nami do krwi doprowadzają
Do blokad na fejsbuku 
I do nienawistnych pomruków
To musisz wiedzieć, że
Ja bardzo Kocham Cię!




Helenko, Perełko, 
Co masz oczy jak dwa stawy
Mam do Ciebie pytanie, odpowiedź wymaga wprawy:
Czy bolało?- kiedy spadłaś z nieba wprost w jeżyckie, nowoczesne czasy?
 



Piotr Tegnerowicz

-Drogi milordzie
z nami w akordzie
najlepiej brzmi cherub
imieniem Belzebub!

-Droga milady
diabły nie wejdą
w nasz święty duet.
Kocham cię czule,
ty kochasz mnie.
I gdzie tu grzech?



Moi Rodzice są całkiem szaleni
Heniek i Grażka, dwoje pomyleni
Nie wiem skąd są, ale nie są z Ziemi
Wkurzają mnie mocno i to się nie odmieni
Dużo do mnie dzwonią i wciąż wypytują,
czy jestem w pracy, czy zarabiam na swój dom?
I choć kłamię jak najęta, a oni o tym wiedzą
To jakoś się lubimy i tolerujemy.




Przepraszam, że mnie nie było
I że już mnie nie będzie
A czemu to tak ma być, że nie bycie dla nas w modzie i w zwyczaju naszym będzie?
Bo Ciebie już nie ma.
Odpadłeś, odszedłeś, świat w locie rzuciłeś
Wcale nas do tego nie przyzwyczaiłeś
Zbyt kruchy niby byłeś
Zbyt dużo paliłeś
Ja też wiele palę
A nadal jednak jestem
Lubię być i palić, no ale Ty też lubiłeś
Chociaż do bywania w końcu sympatię straciłeś
Zmęczyłeś się wszystkim a głównie to sobą
Wiem, to nie trudne, ciężko jest żyć zdrowo
I z trzeźwą głową
Szkoda wielka,  że dzieci bez siebie zostawiłeś
Dwie córki i syna, psa też po drodze z pod drzewa nabyłeś
Żona w jednej chwili stała się matką plus ojcem
Oby dała radę jakoś to urządzić, wygodnie
Dzieci, dom i pies, to teraz na jej głowie
Jeszcze samą siebie musi trzymać w pionie                          
Może dzieci jej pomogą, choć pewnie się wykręcą
Żałobą po tatusiu i matematyką
Są młode, mają prawo, bardziej Ty zawiniłeś
Odchodząc bo tak sobie chyba postanowiłeś
Że odejdziesz dla spokoju i niby to dla rodziny w przyszłości potencjalnego wigoru
Liczyłeś, że Cię odchorują po Twojej chorobie
Nie wiem mój Drogi, czy za dużo na te myśl nie postawiłeś
Nie pieniędzmi świeciłeś a samego siebie zastawiłeś
Miałeś dobry uśmiech i dużo psioczyłeś
Tak wiele gadając łzy smutku sprytnie kryłeś
Mam nadzieję, że w zaświatach się tego nie oduczysz
Psioczenia a nie krycia, je możesz sobie odpuścić
I że nadal klniesz jak szewc co w kubotach chodzi
Do tego skarpetki i wiadro czarnej kawy
Postać doskonała mimo, że kulawa
I dziurawa.
Kochałeś swoją żonę, miłością niepiękną
Miejscami brzydką, mało elegancką i natrętną
Mimo zła, które wszystkim nam siedzi na plecach
Także w Tobie siedziało i zza ucha Ci szeptało
Czasami tak głośno, że miejsce Twym słowom zabierało
-Ty ją wielbiłeś mocno, zazdroszczę Wam tego
Ciebie już nie ma, lecz wielbienie zostało
W jej sercu, w moim, ale czy w Twoim?
Macham Ci serdecznie moją lewą ręką
Prawą nie mogę, bo w niej fajka w pogotowiu skwierczy
Tli się i tli i jakoś zgaś nie może
Ale to dla mnie żaden sygnał Potworze
Palę od rana do późnej nocy
Palę w domu, na dworze a nawet w śnie głębokim
Nazwisko moje mnie zobowiązuje
DYMEK- tak po tacie jestem a on po swoim rodzie
On mnie nie zostawił, jest gdzieś tu jeszcze
Dymek palić musi, nie ma chce czy nie chce
Ale czemu Ty, nie będąc Dymkiem jak smok paliłeś?
Do zobaczenia, być może, kiedyś, gdzieś, lecz nie tu, nie o tej porze
Tutaj są żywi
A Tobie do nich nieblisko.
Nie znaczy to wcale, żeś mniej wart od nas
I też nie więcej dla jasności dodam
Myślę, że wszyscy jesteśmy warci tyle co to co stworzą nasze ręce.
Twoje stworzyły trójkę dzieci i dużo, dużo więcej.


środa, 20 stycznia 2016

Jakiś taki żal
I niechęć
Że czemu
Że czym ja sobie na to zasłużyłam?
Czemu i czym, do licha!
Ale zaraz potem, myśl
Że widocznie czymś sobie na TO właśnie zasłużyłam.
Oddech, głęboki, długi
I jakieś takie...
Rozluźnienie
Będzie dobrze.

"Bestia została pokonana".
Jeszcze nie, ale łeb wisi jej już na włosku.
Śmieszna ta Bestia moja. Łeb prawie oderwany a nadal może drzeć mordę.




poniedziałek, 18 stycznia 2016

niedziela, 17 stycznia 2016

Zawsze uważałam się za osobę najszczęśliwszą na świecie i bardzo siebie lubiącą, kochającą, szanującą. I nadal gdzieś tak myślę.
Ale jak tak analizuję to wszystko to wychodzi mi czarno na białym:
jestem najnieszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Ale jakoś to wszystko miłe, że nadal chcę bardziej i więcej i że wierzę. Miejscami.

https://www.youtube.com/watch?v=6EefPcht54c
Każdy dzień przynosi ze sobą radość, złość, miłość, powodzenie, niepowodzenie, sukcesy i draki. Nawet ten, który spędzi się w łóżku na jedzeniu w nim czekolady. Bo już sama ta sytuacja jest miło niemiła.
Jest takie powiedzenie: kto nie próbuje ten nie ma. Dwa razy "nie" daje nam "tak", więc: kto próbuje, ten ma.
I tak jest.
Chociaż ten kto nie próbuje też ma. Raz "nie" i raz "tak" daje nam "nie", wychodzi na to, że jeden negatywizm kontra jeden pozytywizm daje nam w rezultacie wynik ujemny, czyli smutek jest silniejszy od radości, chociaż siła sama w sobie jest pozytywna.
No ale hiv też jest pozytywny, a przecież jest negatywny.
Bądź tu człowieku mądry.


focus on me, nanana
https://www.youtube.com/watch?v=lf_wVfwpfp8&list=RDlf_wVfwpfp8#t=74



piątek, 1 stycznia 2016

Czas rozliczeń, wyliczeń i przeliczeń.
2015 był dla mnie -póki-co-najtrudniejszym-rokiem-w-moim-życiu.
Było źle, czasami bardzo, bywało, że nie miałam pewności czy się obudzę i będę dalej se łaziła tu i tam.

Plusy zeszłego roku:
to że już się skończył
to że gorzej być nie może
i co najważniejsze, chociaż na każdym innym możliwym polu życia: klęska, na tym, najważniejszym sukces:
twórczość. mocno poszłam nie tyle do przodu, co przynajmniej udało mi się w końcu wyjść z pewnych manier, w które sama się wprowadziłam. i nie czuję barier, wiem, że z każdym dniem rysuję lepiej. i  że moja ręka staje się moim prawdziwym życiem.
możliwe, że będę musiała się na tej ręce skupić. że nic innego dla mnie nie ma i nie ma co się oszukiwać.

serce podarte, podeptane i orzygane
nie będę go już zbierać, czyścić i zszywać.
podziękuję panom za wszystko i za nic.
macie ładne uśmiechy, zarosty, ramiona i głosy, o tego dobrze pachniecie, szczególnie w komplecie ze mną i w moim pokoju, ale do diaska. szlag by was trafił.

Ostatnio coraz częściej brak mi słów.
Coraz więcej rzeczy mnie po prostu szokuje i nie wiem gdzie jestem i o czym mowa.
Nie wiem już sama kim jestem i kim jest mój pies.

Jest Nowy Rok.
Ah AH AH