wtorek, 29 września 2015

obżarłam się jak świnia. i chyba tego nie przeżyję.
i nie chce patrzeć, nie mów, że mam. bo nie chcę i już. czemu ludzie są tacy napastliwi w swoich debilizmach?

czwartek, 24 września 2015

Życzyłabym sobie żeby było mniej dziwnie. Mniej niepokojąco i bardziej pewnie, statecznie. Tylko głupców cieszy wieczny zamęt, dziwactwa i chaos. Ja marzę o spokoju. O braku niepokoju. Bo on mnie wykończy, jego nie brak a jego nadmiar. Wypełnia mnie aż po szwy, aż po koniuszki włosów. Nawet one mi telepią z rozdrażnienia.

środa, 23 września 2015

Dobry Boże, dałeś mi już tyle sił i to na różne rzeczy. Takie, owakie i pendrakie.
Teraz daj mi siłę na sport.
SPOOORTTT

wtorek, 22 września 2015

jeżeli odczuwasz smutek to nie jest ci smutno tylko jesteś smutkiem
jeżeli odczuwasz radość to nie jest ci wesoło tylko jesteś szczęściem
jeżeli czujesz miłość to nie kochasz tylko jesteś miłością
jeżeli śpisz to nie śpisz tylko jesteś snem

ot co.
do przodu.

niedziela, 20 września 2015

postanowień czar. na nowo i na nowo. ale może tym razem się uda.
przede wszystkim: być dla siebie dobrą. być swoją przyjaciółką.
dobrze się odżywać, wiele spacerować i wyciągać głowę do słońca.
czy to tak wiele?
ah, i ten przeklęty rower.
Boże, daj mi siłę żebym go dzisiaj odebrała.
dołożę wszelkich starań żeby siebie do tego nakłonić.
ciężko jest w życiu, kiedy jest się swoim największym przeciwnikiem.
a tyle książek czeka na przeczytanie, tyle kartek na zamalowanie.
nie, pokora. nie można być wiecznie pobłażliwym
pobłażliwość i bycie dla siebie dobrym to dwie różne rzeczy.


ja się boję.
czy ten strach będzie towarzyszył mi już zawsze?
bardzo mocno się boję.
jak nigdy.





https://www.youtube.com/watch?v=HIw8YMHtnTo

borderline, borderline, na na na
bywa lepiej bywa gorzej.
ale co zrobić, kiedy jest jak jest.
jeść czekoladę i robić se selfie. to zawsze podnosi humor.


sobota, 19 września 2015

https://www.youtube.com/watch?v=CFmoz_LT0qo

na dobro zły start.
mam chęć wyjść z domu i iść przed siebie. i iść. i iść. z psem pod pachą, tuzinem książek i siedioma tabliczkami czekolady.
no i co. no i czy ja to zrobię?

na pewno  nie do końca. bo nie mam pieniędzy na siedem tabliczek czekolady.

piątek, 18 września 2015

Chciałam wyjść na świat i się z nim i w nim cieszyć.
Ale ta ochota od zawsze była bojkotowana. Nieustannie dostawałam obuchem przez łeb. Nie mogę się uśmiechać, nie mogę się śmiać, nie mogę być ciekawa, nie mogę zadawać pytań,  nie mogę myśleć, nie mogę marzyć, nie mogę chcieć żeby było dobrze- tego byłam uczona, ciągle i bez ustanku. Starałam się nie słuchać, odrzucać od siebie to co słyszę i to co widzę.
Ale teraz mi się już nie chce.
Nie, że się poddaję. Po prostu walka z wiatrakami nie ma sensu.
Zamykam swój świat ostatecznie. Jest już, jak nazwa wskazuje- mój. I tylko mój.
Ile razy można błagać o wysłuchanie o danie szansy- innym dla siebie. A pod ową "szansą" nie kryje się nic innego jak po prostu uśmiech i współdzielenie radości.
Ile razy można prosić innych żeby zaczęli się do mnie uśmiechać.
Ile razy można myśleć ciepło o tych, którzy mówią, że jesteśmy przyjaciółmi, czy, że się kochamy, a potem milczą, nawet kiedy Ty bardzo potrzebujesz, żeby się odezwali. I przecież już nawet nie marzysz o tym żeby się domyślili, bo dawno już wiesz, że ludzie są mało domyślni. Ty im po prostu mówisz- proszę, bądź.
Ile razy można godzić się z tym, że ktoś kto jakoby się Tobą przejmuje i komu na Tobie zależy- mówi Ci "idź sobie" a jutro "wróć".
Właściwie, nie powinno się ani razu. Bo każdy taki raz zabiera nam miłość samych siebie do siebie.
Chcę spać, spać i spać.
I ja już nie wiem ani kim jestem, ani gdzie jestem i dlaczego. Nie wiem nic. I nigdy z tym 'nie wiem nic' nie było mi aż tak źle jak teraz. Jestem zawieszona, porzucona, odepchnięta, splugawiona. Jestem wyliniałym kundlem bez nogi, który nawet już nie wie co to buda i własna miska z wodą.

Strasznie dziwne są te dziwy, które się zdarzają tak zupełnie, zupełnym przypadkiem.
To się dzieje. Trach i jest. I każdy jakoś w szoku. Stoi i nie wie co powiedzieć. A, że coś powiedzieć trzeba to się mówi "oooo, cześć!" i już wszystko jest okej.










środa, 16 września 2015

Wielu rzeczy nie rozumiem, wiele wydaje mi się, że rozumiem i wielu już nie zrozumiem.
Jest też kilka spraw o których mogłabym nauczać i prowadzić warsztaty "jak i co" jako największy guru świata.
Przeważnie, jeżeli czegoś nie wiem, a interesuje mnie to- dążę do jako takiego zgłębienia tematu. Szukam, mam oczy i uszy otwarte.
zdarza się, że z niewiedzą, pokornie jestem pogodzona, przynajmniej w danym czasie i w konkretnym etapie mojego życia.

Ale jest taka jedna sprawa, która nie daje mi spokoju. Nie mogę przez nią spać, nie mogę często normalnie funkcjonować.
Nie rozumiem jej, bo ona jest nie do pojęcia. A boli jak jasny gwint. I zamiast machnąć ręką, że nie to nie, to ja nie potrafię. I tego też nie rozumiem. Bo wszystko co tej sprawy się tyczy jest dziwne, nielogiczne i niepokojące. A ten niepokój, który chowa się w moim wnętrzu, dokładnie gdzieś na wysokości serca, czasami potrafi sprawić, że owe serce staje i nie chce dalej bić. I dusi mi gardło zapychając je wielką, nieprzyjemną gulą.

I znowu tylko:
gdzie jest moja Mama, gdzie jest moja Mama.
Ale po co, na co?
Bo kiedy ją widzę to raczej się denerwuję.
Gdzie jest ktokolwiek kto mógłby mi pomóc, w czymkolwiek.
I czemu ja sobie już nie wystarczam?

https://www.youtube.com/watch?v=SJcrcxnlirge

Czasami wali się grochem albo inną głową o ścianę. a ta cholerna ściana nie chce ani się nadkruszyć, o pęknięciu nie wspominając. i stoi dumnie, niewzruszona, mimo, że cała we krwi oczywiście nie swojej tylko twojej, stoi tak i gdyby tylko mogła to by się uśmiechała. z politowaniem.
Bóg jednak istnieje i jakoś w miarę sensownie to obmyślił, że ścianom nie dał ust i zębów. inaczej wielkimi uśmiechami po prostu zabijałyby resztki życia, które tlą się w tych co tak walą nie dłonią a głową i nie w drzwi a w ścianę.
 Ściana nadal stoi, a ciebie kurwica bierze, bo wiesz ile sił, energii i czasu kosztowało cię to żeby od tej ściany się oddalić, uciekając przed nią pędem, wybierając już milionową drogę, zgoła przeciwną do tej ostatniej, a mimo wszystko, znowu lądujesz przed ścianą. tą samą.
oczywiście.
jakżeby inaczej.
dzień dobry, kochana ściano.
cześć i czołem.
ccwd.





niedziela, 13 września 2015

środa, 9 września 2015

"Spójrz na siebie, powiedz kim Ty jesteś?"

wszyscy jesteśmy samotni.  cholernie, przeraźliwie samotni.
jedyne co mamy to my sami, a ci my sami są nic niewarci.
bo o to się w życiu rozchodzi, żeby jednak mieć coś, kogoś więcej niż samych siebie.
ale nie.
nie i koniec.
nie da się.
tak se myślę, że po ptakach.
latać już nie będę.
ale mimo wszystko, życie jest spoko.

jak to się stało... że mając to co mam, a mianowicie: młodość, ogólne zdrowie, nie najgorszy charakter, nie największa głupotę, całkiem przyjemną urodę, jakiś tam talent...
ja...
nic.



poniedziałek, 7 września 2015

wydawać by się mogło, że...
ha ha ha

nie i koniec.
pięknie jest i nie będę udawać, że jest inaczej.


sobota, 5 września 2015

https://www.youtube.com/watch?v=H0h_EhCnDpI

nanana, bądź dużym chłopcem.. już pozostawiając w tle sprawę tekstu, niby takiego fafu rafu, ale jednak nic wielkiego, to tłusty bit jest całkiem smaczny. kojarzy mi się z dżunglą. no tak, bo miłośc to wojna. krew się leje w lewo i w prawo.

pogoda miszcz.
idę tam i wracam.
chłonę/



czwartek, 3 września 2015

Podtrzymywałaś moją głowę, nie roztrzaskałam skroni o podłogę. Póki co.

Dziękuję. Bo naprawdę. Bez Was nie byłoby mnie. Czasami o tym zapominam. Ale kiedy są te przykre sytuacje, to wiem, że Wy jesteście. Tyle łez, krwi co się między nami przelało, to największy basen na świecie by nie pomieścił.
 I tak się jaram patrząc jak dorastamy. 
I tak się boję.




O normalność proszę
I chyba się oproszę
Albo oprosię


wtorek, 1 września 2015

Sama nie wiem czy pogoda jaką mamy dziś za oknem jest dobra na to co ma mnie dzisiaj spotkać czy raczej nie. Będę mogła się wypowiedzieć tak naprawdę pod koniec dnia, a może i jutro kiedy całą rzecz prześpię i przetrwawię.

Odnośnie mojego poprzedniego snu (tak, tego symbolicznego), dopiero teraz, z perspektywy kilku mocnych dni, kiedy ten sen zrealizował się na jawie i to kilkukrotnie, wiem o co chodziło w pełnej krasie. I wiem dobrze skąd i po co wzięło się to poczucie smutku i radości jednocześnie. Wiem i nadal podtrzymuję: smutno mi i wesoło jednocześnie, że Bestia została pokonana. Wiem też co się z nią stało. Spokojnie, nie straciła głowy. Ktoś się nią zaopiekował i uwolnił ją samą od siebie i z siebie.
Budda, Budda, Budda...

Zimny poniedziałek, gorącą stanie się niedzielą.

A we mnie stres. Grupa mnie rozwaliła. Ale chyba o to chodziło. Przeżyję i obudzę się silniejsza. Za tydzień rozwali mnie mniej, za dwa tygodnie jeszcze mniej itepe.
I nie lubię tych wszystkich pytań.
Na każde ciśnie mi się jedna odpowiedź.
Ale staram się ją zamieniać na:
RÓŻNE RZECZY



Archiwum bloga