piątek, 27 grudnia 2013

Dropped like a bitch

Święta to bardzo intensywny czas- także dla tych, którym jakimś cudem dało się uniknąć świętowania.
Nawet jeżeli nie spędzamy ich w gronie rodziny, nie przygotowujemy tuzina potraw i na miesiąc wcześniej nie planujemy listy prezentów- wszech otaczający zgiełk i harmider mogą doprowadzić nas do szewskiej pasji.

Wszyscy dookoła się cieszą, na coś czekają, opowiadają o bigosach, ręcznie robionych pierogach i dywagują nad tym, który papier do pakowania podarków wybrać- z zielonymi czy żółtymi gwiazdkami ? Niektórych to bawi, innych wkurza ( u mnie reakcja jest zależna od dnia i od godziny), ale nieważne jakie mamy stanowisko dotyczące przedświątecznego szaleństwa- nie możemy uniknąć całego tego sajgonu.

Mimo, że nie pochodzę z rodziny wierzącej, święta jako takie były u nas w domu co roku obchodzone. Jako dziecię wypatrywałam z bratem pierwszej gwiazdki, która była pretekstem do otrzymania przesyłki od mikołaja (ten nie mógł zostać dłużej, więc przekazywał prezenty dla nas przez ręce rodziców i jakimś cudem prawie nigdy go nie spotkaliśmy bo przychodził akurat jak się kąpaliśmy czy zagapiliśmy w bajkę o bałwankach), na stole nigdy nie gościło dwanaście potraw, ale kilka- na pewno. Banany, mandarynki, czekolada z orzechami, rafaello- owe przysmaki pojawiały się swego czasu w polskim menu jedynie w okresie wigilii. Ależ to była uciecha !

Teraz święta zmieniły nieco swój charakter w moim domu- każdy spędza je jak chce i z kim chce. Są dla nas doskonałym czasem na odpoczynek i zresetowanie potarganego życia i czupryn.
Przybyło nam kilkoro członków rodziny- Tomeczek, Ola, także przyjaciele. Chcemy dzielić ten radosny czas także z nimi.

Święta nie są już dla mnie jedynie oczekiwaniem na prezenty. To czas, który mogę spędzić z bliskimi, nie wychodząc przez kilka dni z piżamy i nie przestając pić wina, nawet tego taniego. Rozmowy, plotki, wygłupy, kłótnie- mniejsze, większe, pijackie gaworzenia.
Tegoroczne święta minęły mi bardzo sympatycznie i w ich okresie spotkałam się z większością ważnych dla mnie osób- nie ze wszystkimi! Niestety, ale nie wiem czy dałabym psychicznie i fizycznie radę!

Ten rok był dla mnie wyjątkowy z różnych względów. Jakich? Tutaj puszczę wodzę fantazji przy następnej, przedsylwesrowej notce.

Jestem w Sopocie u Tomeczka i zamierzam miło spędzić weekend!


Zdjęcia na potrzeby sesji do kalendarza Dropped like a bitch



poniedziałek, 9 grudnia 2013

Jestem Celebrytką.

Jestem Celebrytką.
Zajmuję się Celebrowaniem Życia.
Zbieram Wspomnienia.
Chwila, w której zacznę tracić moje Wspomnienia będzie chwilą kiedy zacznę umierać.

Mała zapowiedź sesji w cudownych wnętrzach Arthotelu Lalala!

Modelka: Ewa 
Wizaż/stylizacja/ fryzura: Agnieszka Jarosz Fu-ku

Foto: Linda Parys Photography Fu-Ku — z: Linda Parys, Ewa Dymek i Agnieszka Jarosz, w: Sopot.




czwartek, 5 grudnia 2013

Mikołaj nadchodzi, chowaj buty !

Tak, ŻYJĘ. I mam się o dziwo dobrze:)
Czasu brak, ale oto jestem ! Mam sporo przygotowanych postów i będę je systematycznie wrzucać.

Tymczasem, zupełnie nieprzygotowane, ale przemyślenie z chwili=przed=chwilą:

Gdybym była facetem, takim, który nie ma zamiaru swatać się w stały, zobowiązujący związek- jako partnerkę wybrałabym (WYBRAŁBYM ;p) sobie po pierwsze: kobietę po przejściach, czyli tzw. mocno nieudanym związku, która sama niechętnie myślałaby o stałym partnerze, a po drugie- kobietę z dzieckiem. Jako, że już dziecko by miała, nie aż tak natrętnie nakłaniałaby mnie na kolejne. A ja, kiedy tylko związek zacząłby mi ciążyć, MÓGŁBYM zostawić taką kobietę na pastwę losu bez wyrzutów sumienia pt.: a co z dzieckiem. Bo to przecież nie moje. I MÓGŁBYM sobie wmówić, że kobieta mniej przeżywa nasze rozstanie (zakładam, że tak czy owak burzliwe) bo ma dziecko, które służy jej pocieszeniem.
Od tak, brzydkie myśli.
A może i nie brzydkie?
Ps. strzeżcie się Mikołaja! gdzieś tam się czai.

Z sesji dla Dropped.Custom




niedziela, 24 listopada 2013

czwartek, 21 listopada 2013

Starość- też radość?

Że to niby wnętrze jest ważne, a zewnętrze jakoby nie.
A to ciekawe.
Dlaczego więc w naszym społeczeństwie bardzo zaniedbanym, pomijanym tematem jest starość?
Jesteśmy najszybciej starzejącym się społeczeństwem w Europie! Powinniśmy dbać o naszych dziadków, pradziadków, za jakiś czas- rodziców. Bo przecież żyjemy w tym społeczeństwie, to także nas czeka. To w jaki sposób my traktujemy starsze pokolenia warunkuje to, jak sami będziemy traktowani!
Człowiek starszy (teraz rodzi się pytanie- od kiedy można <i czy w ogóle można?> kogoś tak nazywać?) jest traktowany jako 'dziadek', 'babcia', 'staruszek' nie jako Michał, Konrad, Weronika. Bardzo często nie patrzymy na takie osoby przez pryzmat ich charakteru, ich zainteresowań, tylko zerkamy na nie przez pryzmat wieku. Nadajemy im pewne cechy (niestety, przeważnie negatywne) i szufladkujemy. Są to dla nas osoby powolne, nudne, gadające o rzeczach, które nas nie interesują (a powinny), których towarzystwo wydaje nam się nie atrakcyjne.
Poprzez fizyczność, oceniamy osoby starsze wiekiem gorzej niż te młodsze. Są dla młodzieży nieatrakcyjnym towarzystwem. Starość zaś ciągnie do młodości bo jej towarzystwo odejmuje lat, odświeża życie, spojrzenie na otaczający świat. Od kogo dziadek ma się dowiedzieć jak wygląda współczesność jak nie od ukochanego wnuka? Może przy okazji popsioczy, ponarzeka, ale jak nie psioczyć kiedy wszystko dookoła się zmienia, jest inne niż kiedy sami dorastaliśmy ?
Przykro mi kiedy widzę, słyszę, jak osoby w podeszłym wieku są traktowane. Właściwie nie jak ludzie. Staruszek to staruszek. Nikogo nie obchodzi jego pasja, jego marzenia, jego wspomnienia. Traktujemy osoby starsze po macoszemu, wszystkie wrzucamy do tego samego worka- stary to stary, na tym zaczyna się i kończy charakterystyka.
A przecież to taka sama osoba jak my! Także rozmyśla, także ma za sobą masę historii ( więcej niż młody człowiek), także cierpi i także się raduje.
UWAGA- starszy człowiek TEŻ myśli i czuje!
Nie patrzymy na osoby starsze jak na ludzi z zainteresowaniami, kojarzą nam się tylko z chorobą, ciepłą zupą pomidorową i kurtką w kolorze khaki.
Czy sami będziemy chcieli być tak postrzegani?
Czy chcemy być podsumowani jednym słowem- staruch ?
O pomijaniu seksualności osób starszych nie wspomnę. Raz, że zapominamy i nie wierzymy w to, że ona w ogóle istnieje, a dwa- jeżeli ktoś nam powie o tym wprost- żałujemy, że poznaliśmy taką informację.
Człowiek w podeszłym wieku, zdaniem większości nie powinien prowadzić aktywnego życia seksualnego, właściwie winien zapomnieć, że coś takiego jak seks istnieje. Ma tylko jeść, pierdzieć i najlepiej nic nie mówić.
I jak tu uwierzyć w to, że liczy się wnętrze?
Skoro zmarszczki, zwolniony chód i siwe włosy warunkują zdaniem ludu wartość człowieka?

Zdjęcia z castingu do reklamy, którego nie przeszłam, ale miło wspominam :)



środa, 20 listopada 2013

Życie jest nowelą.

Ludzie umierają,
A my- żyjący, musimy nauczyć się... z tym żyć.

A przy okazji:
Nie proś jeżeli nie umiesz podziękować.

Ps. Dostałam bardzo dużo. Od Kogo? Od Świata, od Boga, a może od innych Ludzi? Czy jest w tym jakaś moja zasługa? Może nie dostałam nic za darmo, może sama po to sięgnęłam, może zasłużyłam? Jeżeli to co mam jest chociaż w malutkiej części moją zasługą- to jestem niezła i dobrze sobie radzę :)






czwartek, 14 listopada 2013

Ekipa z Warszawy

Bardzo często dochodzą mnie głosy narzekania dotyczące naszej (polskiej) zaściankowości. Że to niby jesteśmy zacofani, mało rozwinięci i ogólnie daleko nam do Amerykanów- którzy są naszym wzorem i Panami. Są to słowa samego społeczeństwa, które jak widać- ma o sobie bardzo niskie mniemanie (co mnie boli, bo jestem dumna z bycia Polką, kocham Polskę i codziennie budzę się z uśmiechem na myśl, że wstaję na Polskiej Ziemi).
Próbujemy naśladować ich (Amerykan) tak w życiu realnym jak i mniej realnym (lub nierealnym w ogóle)-
w świecie mass mediów.
Kiedy tego nie robimy- jest źle i nam wstyd z powodu naszej małości i biedoty.
Kiedy to robimy- także nam wstyd, że wyszło paskudnie, tandetnie, słowem- fatalnie.

W odpowiedzi a głosy ludu, MTV wyprodukowało program naśladujący formą i treścią amerykański reality show- Ekipa z New Yersej, czyli- Ekipa z Warszawy.
Program jest przełomowy. Nie boję się napisać, że jako pierwszy program typu *stylizowany*na*amerykański*- osiągnął swój cel. Gdyby podłożyć zagraniczne głosy- widz nie byłby w stanie powiedzieć gdzie dzieje się akcja programu i z jaką narodowością ma do czynienia. Nasze kino jest mocno rozpoznawalne, już sama jakość nagłośnienia, ujęcia kamerą, biedne twarze udające bogate dają od razu do zrozumienia, że mamy przed sobą Polską produkcję.
Widać, że MTV nie skąpiło grosza na produkcję i wszystko jest zaplanowane od A do Z. Pomijając treść programu, dosyć obrazoburczą (nie wypowiadam się w tym miejscu czy to źle czy dobrze) pod względem technicznym, według mnie- jest to najlepsza tego typu adaptacja, która ukazała się na naszym rynku kiedykolwiek !
Ekipa z Warszawy to reality show opowiadające o grupce polskiej młodzieży, która poza uprawianiem seksu i imprezowaniem nie robi nic innego. Seks leje się na łamach ekranu telewizora, majtki latają w lewo, w prawo i do góry dnem przed oczami widza.
Chcieliśmy czegoś takiego.
A teraz jak mamy- to jak zwykle się wstydzimy.
Łatwo jest być biernym ( i wiernym) widzem, który żąda i narzeka. Weźmy odpowiedzialność za swoje słowa !
Dodatkowo, pragnę zauważyć, że skoro tylu ludzi jest przeciwna temu programowi to jakim cudem ma on tak wysoką oglądalność? Oglądając coś, nawet jeżeli nam się nie podoba (jak dla mnie to jak siedzenie godzinami nad swoją kupą- po co? nie lepiej wyjść z kibla i olać temat?) dajemy producentom zielone światło żeby dalej produkowali tego typu rzeczy. Czyli- nawet jak czegoś nie lubimy a oglądamy to napędzamy tę machinę i sami powodujemy, że tego typu programów będzie więcej! Jest popyt jest podaż. Producentów absolutnie nie obchodzi czy nam się program podoba czy nie, obchodzą ich tylko i wyłącznie słupki oglądalności.
Nie lubisz, nie oglądaj- taka reakcja w przypadku mediów jest najlepszym komunikatem skierowanym do mediów- nie chcę tego.
Oglądasz- krzyczysz po więcej. I dostaniesz. I znowu nie będzie ci się podobało, ale znowu będziesz oglądać żeby mieć na co psioczyć i czym gardzić.
Oj, bo my lubimy gardzić. I to bardzo.

A Ekipa z Warszawy niech się bawi.
Dużo seksu przed kamerą Wam życzę. Skoro lubicie.
Nie mordujecie, nie gwałcicie (wszyscy w końcu się zgadzają)- więc miłej zabawy.
Ja będę oglądała. Bo mnie bawi, bo wiem, że mam do czynienia z przełomem w polskiej telewizji.



środa, 13 listopada 2013

La tolerancja?

Żyjemy w czasach, kiedy brak tolerancji jest czymś strrrasznym i społecznie ganionym.
Ja z kolei dorosłam do tego, żeby.. tolerować brak tolerancji. Nie da się zmusić ludzi do czegoś, czego wcale nie czują.
Ale!:
Wmawia nam się brak tolerancji nawet w przypadku, kiedy wcale nie wykazujemy się atolerancją!
Matki psioczą i syczą na dzieci, które oglądają się za siebie widząc coś/ kogoś co/ kto je zainteresuje:
"psst! nie patrz, będzie mu/ jej przykro! odwróć głowę! nie wolno patrzeć!" w konsekwencji- jeżeli kątem oka zauważymy zjawisko, które wyda nam się dziwne- zamiast mu się przyjrzeć, lepiej je poznać- odwracamy głowę i zerkamy nachalnie na boki. Takie odwracanie wzroku zwraca uwagę dużo bardziej i sprawia większą (ewentualną) przykrość, niż spojrzenie naszemu obiektowi prosto w oczy.

Naturą ludzką jest przyglądanie się rzeczy, zjawiskom, które są nam obce, z którymi nie żyjemy na co dzień. Podobnie jak dziecko- dzięki temu się oswajamy, poznajemy i akceptujemy !

Nie wykazujemy się brakiem tolerancji jeżeli pierwszy raz w życiu widzimy ciemnoskórą osobę i jesteśmy po prostu zdziwieni! To najzwyczajniej w świecie szok kulturowy, który wcale nie koniecznie musi mieć wydźwięk pejoratywny!

Lubimy otaczać się ludźmi podobnymi do siebie, bo ich rozumiemy, bo są jak my- nie boimy się ich, ufamy im. Zjawiska, których nie znamy budzą w nas podświadomy strach i niepewność. To jak z nowym komputerem- jeżeli mamy do czynienia ze znanym nam sprzętem- doskonale wiemy na co możemy sobie pozwolić. Jeżeli da się nam do ręki nowoczesny model, którego nie znamy- będziemy go badali, szukali podstawowych opcji, będziemy musieli mieć czas na poznanie go i jak już ten czas minie, sprzęt będzie przez nas poznany- będziemy z nim obyci i zaczniemy mu ufać (i sobie w jego obliczu). Nie wiem czy nie jest to przesadą, że kwestię tolerancji porównuję ze sprzętem komputerowym, ale miałam na to ochotę, a to moja Przestrzeń- więc po prostu tak wyszło.

Intuicyjnie wiemy i czujemy, że znajdujemy się w pobliżu kogoś podobnego do nas. Kogoś o podobnym kodzie, podobnej kulturze- i takim ludziom dajemy już na starcie dużo większy kredyt zaufania niż komuś, kto jest zgoła od nas inny.

Jak można przecież ufać komuć/ czemuć kogo/ czego się nie zna! To wbrew naturze i wielce ryzykowne!

Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że dzieci najlepiej czują się w towarzystwie dzieci? Są podobnego wzrostu, mają podobne buzie, czują, że mają podobne problemy. Posługują się podobnymi słowami, mają cały wachlarz powiedzonek, przybliżenie intonują, seplenią, mają swój własny kod symboli. Dziecko, które nigdy wcześniej nie spotkało się z karłem i nie znaj takiej osoby choćby z definicji- kiedy go pozna, od razu wyczuje, że to nie jest wcale podobne do niego dziecko. Wzrost ten sam, głos również nieco inny niż u dorosłych (wysokich, hoo) ale jednak COŚ jest nie tak. I dziecko nie będzie ufało takiej osobie na starcie podwójnie. Dopiero jak pozna taką osobę, dostanie szansę obcowania z nią- będzie mogło nauczyć się tolerancji.

Nie rodzimy się z tolerancją. Musimy się jej nauczyć. Żeby to zrobić musimy mieć szansę poznania zjawiska, którego wcześniej nie znaliśmy.

Przecież gdyby w tej chwili na świecie ni stąd ni zowąd pojawiły się dinozaury i oświadczyły, że chcą z nami zamieszkać- bylibyśmy w szoku i musielibyśmy przetrawić sytuację. Nikt nie powie w takiej chwili 'a ok, spoko. siema dinozaury, idziemy na kawę?' albo " dinozaury? jakie dinozaury?! nie zauważyłem/am! niech będzie, nara!"

Dajmy sobie czas na przyswajanie. Pozwólmy naszym oczom patrzeć. Nie udawajmy obeznanych w świecie, bo zrobimy sobie w konsekwencji krzywdę.

wtorek, 12 listopada 2013

sobota, 9 listopada 2013

głupia ja.

Powoli układam sobie Nowe Życie. Inaczej przecież nie da się tego nazwać jak właśnie Nowym Życiem. Zmieniłam nie tylko adres, uczelnie, ale i towarzystwo.
Byłam przekonana, że powrót do Poznania będzie się równał z ciągłą zabawą ze starymi Druhami. Póki co, mieszkam tutaj już blisko dwa tygodnie a zabawy takiej- nie odnotowałam. Byłam zajęta porządkowaniem spraw. I chyba już je uporządkowałam.
Ani szkoła nie jest już taka straszna, ani praca nie powala mnie już na kolana. Bardzo dobrze. Ostatnimi dniami byłam po prostu wykończona- tak psychicznie jak fizycznie i emocjonalnie.
Ale powoli wracam do normalności, która wydaje mi się być teraz tak rozkosznie słodka...

Obawiam się, że jestem uzależniona od stałego kontrolowania mojej wagi. Cały czas jestem z siebie niezadowolona i mimo, że na zdrowy rozum wiem, że jestem szczupła- w lustrze widzę potwora i sama siebie się wstydzę.
Nie wiem kiedy to się stało, przeraża mnie moja własna płytkość. Przede wszystkim, jestem w dobrym stanie ale wmawiam sobie, że w fatalnym (doszło do tego, że nie chcę wychodzić z domu- i nie wychodzę, bo jestem przekonana, że ludzie na ulicy widzą moją rzekomą otyłość i mną za nią pogardzają...), a po drugie- nawet jeżeli bym nie była super-hiper idealna to przecież nie definiuje mnie to jako lepszego czy gorszego człowieka. Wiem o tym, ale jednak nie wiem ! Oszalałam !
Moda na szczupłość/ chudość zaślepiła mój malutki, obrzmiały móżdżek.
Muszę wyswobodzić się z ten otchłani niejedzenia i dążenia do niebytu.
Wczoraj, w ramach buntu zjadłam dwa kawałki pizzy. I przyznam, że jestem z siebie dumna. Może małymi kroczkami zacznę rozmyślać o czymś innym niż jedzenie a właściwie próby niejedzenia (które oczywiście za każdym razem kończą się na fatalnym obżarstwie, czyli osiągam efekt odwrotny od zamierzonego)

Zdjęcia z warsztatów ślubnych Nikona, któe odbyły się pod Poznaniem pod kierownictwem Grzegorza Płaczka:



piątek, 1 listopada 2013

Dom.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

I mimo, że widziałam dzisiaj tyle smutku, zła... To kocham moje życie. Kocham Świat.


poniedziałek, 28 października 2013

szanujmy się.

Podchodzę z szacunkiem do każdego człowieka, czy starszego, czy młodszego. Wychodzę z założenia, że szacunek powinniśmy dostawać na starcie, w prezencie. Co najwyżej możemy go stracić. Ale nie powinniśmy o niego walczyć i na siłę się popisywać.
W naszej kulturze zakorzeniło się, że im starsza osoba tym większy szacunek się jej należy. Nie będę tutaj w tej chwili wypowiadała się na temat tego co o tym myślę, ale napiszę tylko, że mimo iż jesteśmy wychowani w takim przeświadczeniu to jakoś ciężko zaobserwować pozytywne skutki tego wychowania na ulicach. Rzadko kiedy widzę żeby młodzian/ka ustąpił/a miejsca schorowanej starszej osobie np. w tramwaju. Młodzi udają, że nie widzą takiej osoby, są pilnie zaczytani w smsach, zerkają z namiętnością w okno. Często tłumaczą się zmęczeniem albo tym, że podejrzewają starszą osobę o nieuczciwość jeżeli chodzi o ich zły stan. Czy udają czy nie, są starzy, mają słabe nogi, i nawet jak są w dobrej jak na siebie formie są w dużo gorszej formie niż młoda, wymęczona osoba! Ruszcie dupy i zejdźcie z tego cholernego i tak niewygodnego siedzenia! Traktujmy innych z empatią. Kiedy ja będę nie do końca sprawna fizycznie, a każde szarpnięcie tramwaju będzie groziło mi przewróceniem się a to zaś poważnym złamaniem- będę sobie życzyła żeby ktoś miły udostępnił mi swoje miejsce! Nie rób drugiemu co Tobie niemiłe. A człowiek myślący powinien wychodzić ze swoimi myślami nawet o te kilkadziesiąt lat do przodu !
Dalej:
Muszę zanotować sobie na całe moje życie, żebym nie popełniła błędu jaki popełnia spora część starszych osób. Mianowicie- zdają się zapominać o tym, że kiedyś sami byli młodzi. Podchodzą do nas- Młodych, z lekką pogardą, oceniają, opiniują nas, zazwyczaj stawiają w bardzo złym świetle. Powinniśmy nauczyć się wzajemnego szacunku. Nigdy się nie zrozumiemy, jest między nami zbyt duża różnica wieku, mamy zupełnie inne doświadczenia życiowe, wychowujemy się w innej kulturze. Nie musimy się rozumieć, ale pamiętajmy o naszej inności i nie gardźmy sobą ze względu na nią! Starsi ludzie często uważają, że nie potrafimy pracować, że nic nie umiemy, że ogólnie jesteśmy do dupy. Zastanawiam się, ile z tych osób, gdyby były przeniesione za pomocą magicznej różdżki do naszych czasów by sobie poradziła. Zasuwam jak poparzona, pracuję tu, tam, biegam, latam niemal, studiuję kolejny kierunek bo presja środowiska pod tym względem jest ogromna (nie masz 15-stu kierunków- jesteś nikim). Jeżeli nie jesteś w stanie czegoś zrozumieć- powiedz to, poproś o pomoc, postaraj się być jak najmocniej możesz na bieżąco, albo oficjalnie powiedz- nie wiem i właściwie to nie chcę wiedzieć. A nie udawaj, że wiesz najlepiej, że jesteś doskonale poinformowany a wszyscy inni się mylą. Lepiej przyznać się do braków, nawet je zaakceptować i nie próbować ich uzupełnić niż udawać, że jest się znawcą we wszystkich możliwych dziedzinach. Prawdziwy mędrzec częściej myśli niż gada bo jest zajęty... myśleniem właśnie. Głupiec zaś gada jak najęty- żeby zagłuszyć pustkę w głowie. 
I tym pozytywnym akcentem życzę Wam udanego dnia!


Warsztaty fotografii ślubnej, prowadzący Grzegorz Płaczek



niedziela, 27 października 2013

LOV

Tak bardzo Cię kocham, że mogłabym Cię zjeść.
Tym czasem to przecież kobiety służą do zjadania.

Jestem tak skrajnie wymęczona, że sama siebie nie poznaję. Moje nogi nie należą do mnie. Są z gumy albo innej waty. Zostawiłam dzisiaj klucz w drzwiach i gdyby nie życzliwy sąsiad, moglibyśmy się pożegnać z laptopami o ile nie  z życiem. Muszę wprowadzić ten system- 6 dni pracy + szkoła vs 1 dzień tylko dla mnie. Bo zemrę jak tak dalej pójdzie. Zemrę i będzie po ptokach.



piątek, 25 października 2013

życie w madrycie.

Uwielbiam kolorową, bezwartościową prasę. Szczególnie cenię ją sobie pod czas toaletowych posiedzeń.
Jedno z ostatnich takich posiedzeń spędziłam z wszech-biblią dzisiejszych kobiet, mianowicie z Cosmopolitanem. I doznałam małego, dodatkowo pozytywnego szoku. Mianowicie jeden z artykułów nie był poświęcony seksowi i nie był kopią wszystkich innych artykułów, które ostatnio ukazały się w Cosmo. Cosmo jest bowiem mistrzem jeżeli chodzi o powtarzanie się i ciągłe kopiowanie samego siebie. Ale nie o tym. Artykuł ten namawiał kobiety do tego, żeby bardziej siebie lubiły, mniej pracowały, skupiały się nie tylko na pracy i pogonią za pieniądzem ale także na sobie. I żeby zachowywały się względem siebie i traktowały się tak jakby traktowały własne dziecko lub najlepszą przyjaciółkę. Łatwo nam być miłym dla innych, łatwo nam im pięknie radzić, gorzej jeżeli chodzi o nas samych. Zawsze siebie lubiłam, dbałam o siebie i nigdy przez myśl nie przeszło mi żeby być kimś innym lub żeby żałować tego kim jestem. Ale postanowiłam, że jeszcze mocniej się ze sobą zaprzyjaźnię, jeszcze mocniej pokocham siebie. I tak oto, mam zamiar w każdym Bożym tygodniu, jeden cały dzień przeznaczań TYLKO dla siebie. Będzie to dzień:
-bez szkoły
- bez pracy
- bez Chłopca
- bez rodziny
- bez przyjaciół
Zostanę tylko ja.. i Buka Bogdan, ale on już jest integralną częścią mnie. Będzie to dzień, pod czas którego tylko JA będę się liczyła i gdzie tylko moje zachcianki będą spełniane. I mam nadzieję, że nie stanie się on dniem pt. :golenie nóg i picie dwóch litrów soku ze świeżo wyciśniętej cytryny,
Będę Królową Jednego Dnia w Tygodniu.

Ps. Życie jest tak cholernie piękne i wspaniałe, że aż nie wiem czy się śmiać czy płakać.
A może jedno i drugie w tym samym czasie?:)

Przy okazji, zostało 5 dni :
Proszę Was o głosy :D : http://technopol.pl/damy_na_lamy
Żeby na mnie zagłosować trzeba się zarejestrować. Dane, jakie należy podać mogą przerazić. Jednak peselu NIE TRZEBA podawać :) trzeba podać meila, imię (nick) nazwisko (też może być nick) :) będzie mi miło ! Potem już wystarczy kliknąć w moje zdjęcie (czarno- białe, Ewa Dymek) i już. Jeżeli klikniecie z ciekawości na inne- dziewczyna ta automatycznie dostanie głos. Trochę to średnie, bo czasem człowiek chce po prostu zerknąć :)
 
Moje zdjęcie to tooo:


środa, 23 października 2013

Idealny dziennikach- psychopata ?

Witam,
Zmieni się trochę charakter mojego bloga. Nie będę pisała o tym, jak i gdzie mi minął dzień, bardziej zaś skupię się na tym co siedzi mnie aktualnie w głowie.

Jako, że studiuję dziennikarstwo, nasłuchałam się trochę definicji na temat tego jaki powinien być IDEALNY dziennikarz. Wywnioskowałam ze słów wykładowców, że taki dziennikarz powinien być przede wszystkim 100% obiektywny, nie kierujący się osobistymi ideologiami, przeświadczeniami, odczuciami, itd.

Pytanie pierwsze:- czy idealny dziennikarz w ogóle istnieje i ma prawo kiedykolwiek istnieć? Czy istnieje osoba, niekoniecznie zajmująca się dziennikarstwem, która w tym co robi jest idealna?
Idealność to pojęcie subiektywne, więc nawet bardzo (najbardziej!) obiektywna osoba nigdy nie będzie dla poniektórych obiektywna...
Dalej:
Jeżeli dziennikarz ma być super obiektywny, musi na czas wywiadu, poszukiwań, wypytywań, itd. porzucić swoje ja. Musi być bezpłciowy, ma być tłem. Czym jest dziennikarz bez swojej zawodowej orientacji, charakteru ?
Według definicji, których się nasłuchałam, dziennikarz powinien doskonale wyciągać z ludzi informacje, manipulować nimi, kłamać i udawać przyjaciela po to żeby osoba, z którą ma do czynienia oddała mu swoje sekrety, informacje- ma więc być złodziejem i oszustem.
Według mnie dziennikarz, jako osoba, której zadaniem jest przede wszystkim (nie tylko) praca z ludźmi MUSI być osobą niezwykle empatyczną, która nie okrada z informacji a je dostaje w prezencie !
I jaki obiektywizm? Czy jeżeli dziennikarz stanie w obliczu napisania artykułu o tym, że jego młodsza siostra została zgwałcona będzie mógł być obiektywny ? Nie jesteśmy maszynami ! Jeżeli znajdzie się taki dziennikarz, niewątpliwie będzie taką maszyną. A wówczas ludzi zacznie traktować nie jak żywe istoty a jak materiał, jak rzeczy. Dziennikarz stojąc przed człowiekiem MUSI pamiętać i wiedzieć o tym, że to człowiek, a nie tylko i wyłącznie potencjalny materiał, którego życie może złamać w przeciągu jednej sekundy !
Cechy idealnego dziennikarza to wobec tego: udawana empatia, brak uczuć, udawana sympatia, granie, obnażanie innych przy nie obnażaniu siebie, z reguły złe intencje.
Idealny dziennikarz przejawia więc cechy.. psychopaty !
Idealny dziennikarz= psychopata?
Ja wolę pójść w kierunku dziennikarstwa subiektywnego. Nie chcę kraść, chcę dostawać, nawet za cenę tego, że nie każdy mi to da, a może nawet większość nie da. Wolę budować swoją markę na tym kim jestem a nie na tym, że jestem nikim, że jestem tłem. Wolę działać na mniejszym, ograniczonym, skrojonym polu eksploatacyjnym, a być sobą, dumnie reprezentować moje mocno radykalne poglądy, zamiast być osiką na wietrze, złodziejem marzeń i gwałcicielem prywatności.
Nie lepiej żeby na rynku było dwa razy więcej dziennikarzy o określonej specjalizacji zamiast dwa razy mniej ameb, które chwytają się każdego tematu i pod czas opracowywania go zapominają o sobie, swoich myślach ?
Dziennikarz nie jest nadczłowiekiem. Wiem, że jego zadaniem jest podawanie informacji. Ale po co podawać informacje, z którymi się nie zgadzamy i do których nie mamy osobistego stosunku ?
Po co robić z siebie psychopatyczną kurwę?
Obiektywizm obiektywizmem, ale w momencie kiedy piszemy suupeer obiektywnie o temacie, który wstrząsa nami do głębi zamykamy sobie pole do dyskusji. Do odwetu osób, które z kolei mają zgoła odmienne zdanie od nas. A tylko polemika, dyskusja doprowadza do sensownych wniosków, do poszukiwania prawdy. Bezpłciowe artykuły powodują bezpłciową reakcję, czyli jej brak. A zadaniem dziennikarza jest rozpoczęcie rozmowy, nie ukierunkowanie, przedstawienie swoich myśli i czekanie na reakcję.
Bo łatwo jest napisać, że czarny jest czarny, ciężej jest napisać, że czarny nie jest kolorem, bo (...) i czekać na reakcję.

niedziela, 20 października 2013

lovoulov

A w Poznaniu jak to w Poznaniu- pięknie. Po prostu pięknie.

A to, że życie poleca na ciągłym czekaniu to wszyscy wiemy.
Więc... Czekam. A przy okazji tego czekania żyję.


piątek, 18 października 2013

Droga

Serce mi się kraja.
Dzisiaj dzień wyprowadzki do Poznania.
Miasta, które tak bardzo kocham, z ludźmi których tak mocno uwielbiam.
Ale tutaj zostaje część mnie. Poznałam wspaniałe osoby, z którymi spędziłam wiele niezwykłych chwil.
Nie żegnam się, bo będę tu bywać, wracać, weekendowo, świątecznie, czasami na dłużej, krócej. Ale to już nie będzie to samo.
No i najważniejsze, mój Kochany Chłopiec zostaje chwilę beze mnie. A chwila ta trwać będzie kilka miesięcy. Jesteśmy w punkcie wyjścia, na samym początku też tak było, pamiętasz?

Trudno zapomnieć.

Ale! Co nas nie zabije to nas wzmocni. Z tym mottem na ustach ruszam w świat. Wielki i groźny.


środa, 16 października 2013

telefony w mojej głowie

Wychodzę jako ja, być może wrócę jako Pani Magister;p I to już zdecydowanie będzie jakaś ewolucja, tylko pytanie : czy pójdę w kierunku wody, ognia a może nawinie mi się jakiś prąd?

Chciałam też napisać apel do społeczeństwa: jeżeli nie odbieram po raz trzeci Twojego telefonu- to znaczy, że już go nie odbiorę, bo : a) jestem zajęta, b) nie chce mi się sięgnąć po telefon, c) śpię,
d) nie lubię cię. I denerwuje mnie, że zerkam na telefon a tam 15-ście nieodebranych połączeń
od 3-5 natrętów. Czy ja mam wypisane na czole- zawracaj mi dupę o 22, bo nic tylko czekam na Twój telefon żeby pogadać o niczym ?

Nie sądzę.



Projekt pakowanie.

Im dalej tym wesel, im bliżej tym straszniej. Zapakowane hektolitrowe wory na śmieci straszą mnie swoją ilością. To co zapakujesz musisz przecież rozpakować. A jeżeli nie masz zamiaru rozpakowywać to nie pakuj tylko zostaw i odejdź.

Proszę Was o głosy :D : http://technopol.pl/damy_na_lamy
Żeby na mnie zagłosować trzeba się zarejestrować. Dane, jakie należy podać mogą przerazić. Jednak peselu NIE TRZEBA podawać :) trzeba podać meila, imię (nick) nazwisko (też może być nick) :) będzie mi miło ! Potem już wystarczy kliknąć w moje zdjęcie (czarno- białe, Ewa Dymek) i już. Jeżeli klikniecie z ciekawości na inne- dziewczyna ta automatycznie dostanie głos. Trochę to średnie, bo czasem człowiek chce po prostu zerknąć :)

Moje zdjęcie to to, które mam u góry na blogu :)


foto Filip Skrzypczak.



poniedziałek, 14 października 2013

Kocham Cię Życie !

Dobrze być tutaj.
Ale dobrze też być tam.
Nieważne gdzie. Ważne, że życie jest piękne.
Fajnie jest żyć.





Zdjęcia z Babskiem Imprezy, zrobione przez Filipa Skrzypczaka



sobota, 12 października 2013

Miłego dnia!

Kiedy byłam młodsza zatraciłam wiarę w ludzi. Wydawało mi się, że każdy tylko czeka aż podwinie mi się noga, aż się przewrócę i wybiję sobie zęby.
Nie wiem czy wynikało to z mojego negatywnego nastawienia czy z tego, że rzeczywiście trafiłam wówczas na nieodpowiednie, nieprzyjemne osoby.
Ostatnimi czasy poznaję sporo przyjemnych, najzwyczajniej w świecie- MIŁYCH osób. Z początku byłam w szoku i odbierałam to jako grę. Teraz już wiem, że ludzie bywają dobrzy. I bardzo, bardzo mnie to cieszy.



piątek, 11 października 2013

Odzyskałam.

Ostatnimi czasy, kiedy wstaję rano, lub jeszcze gorzej- przebudzam się w nocy, zadaję sobie jedno, zasadnicze pytane: gdzie jestem ?
Od jakiegoś czasu miewam problemu z rozróżnieniem miejsc, w których przychodzi mi przebywać.
Za dużo wszystkiego, za szybko.
Najbardziej zaś przeraża mnie to, że już nigdy nie będzie wolniej i mniej.




czwartek, 10 października 2013

Poznań, konkurs

Witam Kochani,
Obecnie nie mam ani internetu ani mieszkania, także niby ciężkie czasy nastały a tymczasem.. jest całkiem zabawnie :)
Poznań miasto doznań- z tym się akurat zgodzę i nawet spanie na podłodze pod telewizorem nie popsuje mi zabawy.
Niemniej tęskno.
Za Trójmiastem, które jeszcze kilka dni temu wydawało mi się być takie okropne i niedobre!
Doceniamy pewne rzeczy dopiero kiedy je stracimy lub kiedy zaczynają nam się wymykać z rąk. A ja nie chce żeby cokolwiek wymknęło mi się z łap.
Będę walczyć i żyć tu i tam, przecież Świat to Globalna Wioska.
Nie ma granic. Chyba, że postawimy je sobie sami.



piątek, 4 października 2013

Konkursiwo :)

Od jutra będzie mnie mało wszędzie. Jadę do Poznania przez Warszawę- w tej drugiej czeka mnie praco- zabawa.
Nie mam mieszkania w Poznaniu, jadę na przynajmniej tydzień na tzw. spontanie, zobaczymy co los da i przyniesie. Może okaże się, że nie będę musiała wynajmować pokoju, a może właśnie będę musiała. Nie pojadę, nie sprawdzę, nie przekonam się.

Praca magisterska zaakceptowana, wydrukowana za grube miliony, w ostatnim możliwym terminie oddana (a jakżeby inaczej!),  teraz czekam tylko na obronę.
Jak Bóg da, za niespełna dwa tygodnie będę panią magister (uaahahahahaha;p)



zdjęcia kamerkowelowe:






czwartek, 3 października 2013

środa, 2 października 2013

niedziela, 29 września 2013

Tango.

Kawa za kawą a humor się jakoś nie poprawia :) Wczoraj miałam problemy z zaśnięciem, co u mnie rzadko się zdarza i świadczy o tym, że mam jakieś poważne problemy i szatany na i/ w głowie.
Otóż mam, dręczą mnie koszmary we śnie i na jawie.
Na myśl o 11stej (dzisiejszego dnia), obchodzą mnie zimne poty. Wstyd nad wstydami, nie wiem jak spojrzę w oczy mojego promotora. Po prostu żenada.

Chciałabym po prostu być z tymi pieseczkami.
Nic mi więcej nie potrzeba.




Zło złu nierówne.

Szczerze?
Jest ciężko. I wiem, że w najbliższym czasie będzie tylko gorzej.
Jutro idę na ścięcie i dobrze o tym wiem. Głowa się potoczy.
Tylko pytanie- czy załapie jeszcze kopniaka czy w spokoju poturla się pod ławkę.

Zasypiamy w (nie)przyjemnym zapachu farby. Trochę boli mnie od niej głowa.
A może od tego całego stresu.

Kosmosie, ześlij mi swoją energię. Chociaż kawałeczek.
Dzisiejsze bzdurki:
Bóg XXI wieku (brak rąk celowy, może ktoś zgadnie o co chodziło)
oraz Kobieta Wyzwolona :