wtorek, 30 września 2014

Poważnie myślę o nowym tatuażu, zainspirowała mnie do niego nienawistna, anonimowa dusza, która napisała mi go w formie komentarza pod jednym ze zdjęć (kiedyś tam, gdzieś tam), mianowicie:
k_ _ as i cyc to twoje priorytety
ładne, prawda?
tylko gdzie go sobie walnąć? k_ _asa nie mam (chociaż powinnam mieć), więc może na cycu? ten też raczej mizerny, mierny, ale lepszy taki niż żaden.

nie nienawidzę nikogo i niczego. w sumie trochę szkoda. to przynajmniej jakieś mocne emocje (z tego co słyszałam), które potrafią nadzorować naszym życiem, nadają mu barw i znaczenia. a ja nie potrafię nienawidzić, jestem wypłukana, takie silne emocje się mnie nie imają. chciałabym, a co.
nie przypominam sobie także osób, których nie lubię, ja lubię nawet tych, o których wiem, że nie lubią mnie. ja lubię wszystkich. lubię też wszystko. lubię nawet sesję.
nie wiem co znaczy słowo "porażka", ale w moim świecie chyba zastępuję je słowem "doświadczenie" a to mi się z kolei  od razu kojarzy z "siła".

warszawa



poniedziałek, 29 września 2014

m_i_t

Kiedy byłam dzieckiem, wiele zachowań moich rodziców doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Wielu z nich nie potrafiłam i nie chciałam zrozumieć, miałam je za złe rodzicom, potępiałam ich za nie i wstydziłam się tego, że moi rodzice robią, zachowują się tak a nie inaczej. 

Czasami nawet pogardzałam nimi za niektóre rzeczy.

Coraz więcej z tych zachowań wkrada się w moje życie i ja sama zaczynam je adaptować do mojego środowiska. Nie kopiuję ich, nie naśladuję, to dzieje się naturalnie.
Zdaję sobie z nich sprawę, widzę je, to nie tak, że jestem ślepa i nie wiem, że czynie podobnie. Bo wiem co robię. Ale sobą już nie gardzę. I to nie dlatego, że dla siebie mam więcej wyrozumiałości, tylko dlatego, że zrozumiałam pewne rzeczy. 

Teraz właściwie jestem dumna z moich rodziców, że robili tak a nie inaczej. Jestem dumna z siebie, że potrafię tak jak oni.
Mimo, że większość osób mną pogardza za to co robię i jak się zachowuję. Podobnie jak ja kiedy miałam cztery lata pogardzałam mamą i tatą. Tylko, że ja miałam kilka lat, a ci co pogardzają mną aktualnie są w moim wieku +/-. To jest główna, zasadnicza różnica między nami. Tutaj możemy zacząć rozmowę i od razu ją skończyć.

Oh, mamo, tato, jesteście wspaniali. Teraz tyle o Was wiem i czuję, że będę wiedziała tylko więcej. Jednym z największych marzeń mojego życia jest spędzenie z Wami kilku dni, w Waszych naturalnych środowiskach, kiedy byliście w moim wieku. Ciekawe czy byśmy się polubili? Jestem przekonana, że bylibyśmy oddanymi przyjaciółmi albo zatwardziałymi wrogami. 
To jedno z tych marzeń, które nigdy nie będzie mogło być spełnione. Mogę nawiązywać tylko dialog z Waszą przeszłością czytując książki, które Wy czytaliście mając tyle lat co ja, odwiedzając miejsca, które były Wam bliskie, słuchając Waszej muzyki. Ale ten dialog prowadzę z Wami widzianymi moimi oczami, to niewystarczająco dużo, chce więcej. mama i tata, mit :D Mitologia Rodziców.

niedziela, 28 września 2014

chcąc być szczęśliwa unieszczęśliwiam innych.
jestem świnią, która tylko niszczy. idę, biorę, odchodzę i nie chcę brać odpowiedzialności za to co wzięłam. a odpowiedzialność jest na mnie wymuszana. to, że powiem 'nie' nie oznacza, że to 'nie' zostanie zaakceptowane. to, że uważam, że powinno być uszanowane nie znaczy, że tak będzie i jest.
nieszczęście innych unieszczęśliwia mnie. i tak oto wszyscy są niezadowoleni a nikt nie ma nic.  tzn. każdy ma nic.
czemu każdy nie może być szczęśliwy i mieć wszystkiego? albo chociaż mieć trochę czegoś?

nie lubię komputerów, ale mają trzy zajebiste funkcje, których mi brakuje w życiu realnym.
RESET
DELETE
i mój faworyt:
COFNIJ

co ja mogę zrobić. mogę tylko przepraszać. ale mam spędzić życie przepraszając? za co? za to, że nie umiem inaczej?
ja nie powinnam przebywać z ludźmi bo jestem psują.

i czemu, kurde, nie nauczycie się raz a dobrze: ode mnie się niczego nie wymaga, ja Wam nic nie dam. nauczcie się i przestańcie mnie zadręczać tymi smutnymi, wymiętolonymi minami. bo oszaleję.
żeby coś dać, trzeba coś mieć. a prawdą jest, że ja nie mam nic. z pustego i Salomon nie naleje, a ja jestem pusta langusta.

ja.










dla tych co sami nie mogą, więc się masturbują mną.

Nie będę już zmieniała adresu bloga, bo Wy go i tak znajdziecie.

Możliwość pisania komentarzy zablokowałam, ale w sumie nie wiem po co, kiedy i tak wypisujecie do mnie wiadomości prywatne na zajebistym facebooku (mimo, że was usunęłam ze znajomych), teraz, kiedy was poblokowałam i tak wiem, że znajdziecie sposób by do mnie 'dotrzeć'.

Nic nie macie, więc skupiacie się na mnie. jesteście nudni, głupi i słabi. Jesteście skazani na siebie. Kiście się w swoim sosie, masturbujcie moją osobą, patrzcie na coś, co jest dla was nieosiągalne. Patrzcie na coś, na kogoś, kogo nigdy nie zrozumiecie i jedyne co możecie czuć do takiej osoby to nienawiść.
Jesteście jak yorki, które ujrzały bernardyna. Zdziwieni, zastraszeni, szczekający i sikający po nogach. Głośnym darciem pyszczków myślicie, że zakamuflujecie mocz, który ścieka wam po udach.

Jak to jest być nikim? Plamą na ścianie, bezbarwnymi, pozbawionymi aspiracji, inteligencji, charakteru, talentu istotami?
Jak to jest wchodzić codziennie 10x na mojego bloga i dybać tylko na nowe notki, w podnieceniu, z wypiekami na twarzy i z ręką w gaciach?
Jak to jest zgłaszać non stop moje wpisy? jako wulgarne, jako niepoprawne polityczne?

Boże, dziękuję Ci za dar myślenia. Za talenty, urodę, wspaniałą rodzinę, przyjaciół, którzy oddadzą za mnie nie tylko palec i pieniądze, ale może i całą dłoń.
Dziękuję za charakter, zdecydowanie. Bo gdyby nie on, byłabym takim robalem jak oni.

Dziękuję ci, że mogę wybierać jak chcę przejść przez moje życie. Mam tyle dróg. Każda ciekawsza od poprzedniej, każda z większymi możliwościami. Świat stoi przede mną otworem i tylko czeka na to, jaką podejmę decyzję. Ja mam jakieś znaczenie w całym tym systemie.

Dziękuję Ci, że nie jestem skazana na bycie sekretarką całe życie i to nie z zamiłowania a z musu. Bo z zamiłowania to co innego. Ale żeby przeżyć życie pracując gdzieś gdzie nie odnajdujemy żadnej satysfakcji, to raczej przykra sprawa. Ale cóż. Kto musi być sekretarą żeby ktoś mógł być szefem.
No tak.



piątek, 26 września 2014

babuka.

Chcę się dopasować żeby przypasować innym.

Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy na siłę próbowali być 'inni', 'dziwaczni', przecież to równa się brak akceptacji i odtrącenie, a jako ludzie jesteśmy zwierzętami stadnymi i naturalnym jest, że pragniemy żyć w społecznościach.
Takich dziwaków nie traktuje się na poważnie, raczej jako chwilową atrakcję, która jednak szybko się nudzi i jednym, szybkim susem można nad nią przejść do porządku, normalnego dnia codziennego. O atrakcji się nie pamięta, ale ona nie zapomina, o tym, że ktoś się nią zainteresował. I atrakcje wygląda tego byłego zainteresowanego, płacząc w kącie i mając nadzieję, że jednak wróci. No ale nie wraca, chyba, że przy okazji nudy i braku planu na spędzenie wieczoru. Wtedy jednak się pojawia, zerka na atrakcję i chłonie jej energię, tylko po to by znowu ją opuścić.
Darmowy cyrk na kółkach. ooo, albo cyrk odmieńców, to jest dobre porównanie, najlepsze.
Nie wiem komu zawdzięczam brak umiejętności dopasowania się i całe to dziadostwo, które ze mnie i we mnie kipi. Czy to wina rodziców? środowiska? a może to tylko i wyłącznie mój wybór, albo wymysł? Może nie jest tak źle? Może sobie wmawiam, bo właściwie mimo wszystko dobrze mi z tymi dziwactwami? A może jest mi z nimi bardzo źle i chcę się zmienić ale mi nie wychodzi? a może wychodzi?
looo.
Mam za dużo w dupie i stać mnie na takie rozmysłyzpissdyy. Gdybym zaznała głodu, zimna i choroby to nie martwiłabym się takimi pseudo filozoficznymi (nie)mądrościami. Przekleństwo dzisiejszych czasów. Wszystkiego za dużo i w głowach się nam przewraca.

Bogdan aka Buka i Fuks. stare czasy, które nigdy już nie wrócą. niby nie mówi się 'nigdy' ale w tym przypadku sobie życzę żeby tak było.




czwartek, 25 września 2014

dumo dumna, niedumna.

Największym wrogiem dumnych ludzi jest ich duma.

Czy to tak dumnie i godnie jest być cicho i chować się po kątach przed ludźmi?
Czy to tak dumnie woleć nie powiedzieć, że owszem, tak, że potrzebujesz zamiast twierdzić, że wcale nie, że jest dobrze jak jest?
I czy to tak dumnie udawać, że cię nie ma?

Ja jeszcze wielu rzeczy muszę się nauczyć. Udawałam, że wiem wszystko, a tu się okazuje, że nie wiem nic. Jedno wielkie nic. przynajmniej mogę zacząć od nowa. A tak najłatwiej, najprościej odbić się od dna. Z rozpędu może i polecę.


poniedziałek, 22 września 2014

pejnt

Na siłę komplikujemy nasze życia żeby nadać im jakiś sens.
Wychodzi na to, że sens życia= pomieszanie i pogmatwanie.
A kiedy jest prosto to jest bezsensu. A bezsensu to nudno, szaro i ponuro.
Życie jest jedno, więc powinno być kolorowe i wymieszane. Takie trudne!
Zadajemy pytania, na które udajemy, że nie ma odpowiedzi. A one są, zawsze. Bo doprawdy, nie ma ludzi, którzy są na tyle skomplikowani, poplątani, inteligentni, szaleni i nie do sklasyfikowania, żeby ich pytania mogły nie spotkać się z prostymi, banalnymi reakcjami zwrotnymi.
Ale my chcemy wierzyć w to, że odpowiedzi nie ma, albo, że są poukrywane gdzieś szalenie głęboko, zaś odkopanie tych odpowiedzi zajmie nam lata, o ile nie całe życie.
Lubimy pompatyczność, efektowność i blichtr.
Lubimy marazm, łzy i jojczenie.
Widząc coś co mamy przed dużymi nosami udajemy, że tego nie ma, odwracamy wzrok, kręcimy głowami, udajemy, że dalej szukamy, byle nie spojrzeć prawdzie prosto w oczy.
Nawet tej, której jakoby poszukujemy i pragniemy. Bo przecież ciekawiej i romantyczniej jest się zadręczać i wiecznie zarzucać głowami na boki.
Udajemy wiecznie niepewnych, wiecznie zagubionych, poszukujących.
Boimy się przyznać, że już coś znaleźliśmy i że trzymamy to w wysmarowanych kremem łapach.
Bo kiedy coś się znajdzie to czas umierać.
?
Życie polega na wiecznym czekaniu?

pejntowelowe.


sobota, 13 września 2014

bunt na pokladzie!

Wczoraj, bardzo ambitnie wybraliśmy się na barokowy koncert. Spóźniliśmy się 5 minut i nas nie wpuszczono. szczerze zasmucony (i zawstydzony) pan ochroniarz wytłumaczył nam, że korytarz jest tak zbudowany, że cały koncert usłyszy nasze wejście. Ponoć raz w takiej sytuacji rozgniewany muzyk zszedł ze sceny, wściekły, że się mu przeszkadza. Żal, ale takie jest życie, może za rok się uda...
Ale żeby nie marnować wyjścia z domu jeszcze wybraliśmy się na miasto, na chwilę, dla zasady, popatrzeć na ludzi i napić się odrobiny alkoholu, która zależnie od aktualnego nastawienia wyzwala w człowieku to lub tamto. Chyba, że nie ma żadnego nastawienia, wtedy nie wyzwala nic. Z gówna bata nie ukręcisz jak to mawiają.

We mnie i w moim bracie wczoraj parę łyków czegoś tam wyzwoliło nieudolnie poukrywane bestie i depresyjne stworzenia. Fajnie, że mam wspólne tematy z bratem, że rozumiemy się na niektórych polach z taką mocą, o jaką można by było nas nie posądzać.
Szkoda jednak, że te wspólne mianowniki dotyczą głównie żali i niepozałatwianych historii z przeszłości. które, jak się okazało nigdy załatwionymi móc nie będą.
Jesteśmy zupełnie innymi osobami, nasze pasje, charaktery, niby*talenty- nie odnajduje tutaj wspólnych cech (przynajmniej póki co), smutek, brak zainteresowania przyszłością, wypalenie- tutaj z kolei rozumiemy się bez słów.
Marazm.
Mój brat przeraził mnie jednym stwierdzeniem. Takim, które należy do mnie, a on o tym nie wiedział. Wypowiedziałam je już kilka razy w życiu, ale nigdy przy nim. Kiedy je wypowiadałam, zawsze dostrzegałam na twarzach moich rozmówców zdziwienie, strach, może lekkie niedowierzanie. Teraz już ich rozumiem. Kiedy usłyszałam to z ust mojego brata zrobiło mi się bardzo, bardzo przykro. Jednocześnie wiedziałam, że mówi szczerze i że ma prawo tak mówić. Zastanawiam się czy i on i ja spełnimy groźbę zawartą w tych słowach.
'Bo ja żyję tylko dla mamy. Jeżeli ona umrze to ja już nie mam po co żyć. Nie chce mi się.'
e, pewnie się okaże, że to czcze gadanie zbuntowanych gówniarzy :)



gałęziami, gałęziami.

Jak to możliwe, że jako dziecko byłam starsza niż jestem teraz?
I czemu patrząc w moją przyszłość nie ufam w to, że kiedyś to się zmieni?
Potrafię się zachowywać jak dorosłe osoby, rozmawiać jak one, pracować jak one, płacić podatki, planować listę zakupów na święta

i opiekować się dziadkiem i psem. Robię to i z boku wychodzi to zapewne całkiem kształtnie.
Ale myślami mnie tu nie ma. W myślach siedzę sobie na chmurce i majtam stopami.