wtorek, 28 kwietnia 2015

Z dużą radością przyjmuje fakt, że moi znajomi bez wątpienia bardziej garną się do zabaw ze mną i web camem niż bywało to wcześniej. 
Jeszcze sami nie zapytają i nie zaproponują, ale już rozpoznaję kiedy które po cichu marzy, że to ja ich wyręczę w rzuceniu magicznego hasła "WEBCAM?' I tak jak swego czasu słyszałam wtedy "nieeeee", "znoooowuuu", "ja nie chcę! wy idźcie!', tak teraz w ułamek sekundy przed monitorem mam całą obecną w pomieszczeniu grupe, która ustawia się w tak wystudiowanych pozach, żeby każdego było widać. Wspólpraca, ekosystem. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ jest to ostatnio moja ulubiona aktywność życiowa i dzięki temu możemy więcej czasu spędzać razem. Bo gdyby nie chcieli ze mną robić samojebek, to pewnie nie miałabym się czasu z nimi spotykać wcale. Fajnie jest mieć wspólne zainteresowania, to ważne aby podtrzymać związki na dobrym, trwałym poziomie. 







poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Odkryłam kolejne prawidło ułatwiające życie, przynajmniej kobiecie:
-umyj się od czasu do czasu
-załóż sukienkę
-pomaluj usta
-wypij litr tigera restart

aż koleś spadł z roweru.
tyle w temacie. idę w świat, zdobywać życie.

https://www.youtube.com/watch?v=ZNH5A_1lUPg


niedziela, 26 kwietnia 2015

Słońce czeka za oknem tylko na to żeby mnie naładować. Oh, oh, niech mnie ładuje ile mu się żywnie podoba. Mogę być jak ta bateria słoneczna, albo zbiornik do grzania wody. Bez słońca nic z tego nie wyjdzie, a woda będzie zimna jak sopel lodu. Mieliśmy kiedyś na podwórku taki blaszany kanister. Miałam wtedy z cztery lata. W ogóle, wydaje mi się, że większość rzeczy, przynajmniej tych znaczących wydarzyła się w moim życiu kiedy miałam cztery lata. I tak, owszem, pojawienie się tego zbiornika traktuję jako istotny etap. Etap do czego? Wtedy do rozwoju. teraz do wspomnień o wzruszających pocżatkach myślenia.
Wszystko byłoby okey z tym całym blaszakiem, gdyby nie fakt, że trzeba było czekać cały dzień na ciepły prysznic, a tej całej ciepłej wody było mało i musieliśmy się o nią kłocić między sobą (dosłownie), a zbiornik był wielki, zajmował miejsca od groma i... był czarny.
Ale takie życie, Takie życie.
Czekanie, rozczarowanie. Ale wspomnienia piękne.

Jakoś mi tak wesoło i smutno ostatnimi czasy. Ale nie na przemian, tylko jednocześnie. Początkowo czułam mały dyskomfort, bo to dziwaczne połączenie. Teraz już przywykłam i w sumie mi z tym dobrze. Bo po pierwsze: to moje uczucia, a po drugie: chyba nie da się inaczej. To prawidłowy stan. Bo jak tu się cieszyć cały czas jak głupi do sera- z czego niby? A jak tu się smucić z kolei, jakby podrabiane emo- i to też bez wyraźnego powodu?
A że czuć coś wypada, bo jak się nie czuje nic- to nas nie ma i się w ogóle nie żyje- to ja czuję wszystko jednocześnie. Żeby było chociażby fer. Wobec mnie i wobec świata.
Było tak, że dłuższy czas nie czułam nic, w ogóle nawet małej ocipuńki czegoś, i wiem jak TAM jest źle. Bardzo, bardzo nie dobrze jest wchodzić w takie klimaty. Bo człowiek w pewnym momencie nie rozróżnia już czy jeszcze chodzi czy już leży, czy oddycha czy od jakiegoś czasu jest siny na twarzy i wcale mu to nie przeszkadza, i nawet nie pamieta jak ma na imię.

A ja się cieszę, że się smucę i smucę się, że się cieszę. I patrzę na to słońce i się uśmiecham, ale zaraz chowam ten uśiech, bo ludzie się na mnie gapią jak na głupią, a ja nie chcę żeby się gapili. Chcę żeby mnie nie widzieli w ogóle. Chciałabym być jak ten cień. Co się snuje, jest obecny wszędzie i zawsze, ale nikt go nie zauważa. Bo ja lubię przebywać wśród ludzi, ale jak na mnie nie patrzą i mnie nie zaczepiają. Mam wrażenie, że zaczepiają mnie częściej i intensywniej niż innych ludzi. Zdaję sobie sprawę, że to mogą dyktować moje fobie i schizy, ale doprawdy, nie ma chwili krótszej niż dłuższej, żeby ktoś obcy do mnie nie przemówił. A ja przecież mam wypisane na czole: "proszę, udaj, że mnie nie widzisz. będę wdzięczna." czy to wynika z ich złośliwości? z obawy o mnie? o siebie? ja nikogo nie zagajam. Idę sobie, gdzieś bokiem, z Buką i nawet już na nich nie patrzę, jak to kiedyś robiłam, żeby nie prowokować ich do dialogu. Ale nie. To nie działa. Mówią do  mnie i mnie męczą. A ja z grzeczności, wcale nie wrodzonej, tylko wyrobionej, czuję, że muszę im odpowiedzieć. I zaczyna się, istny rollercoster. Uroboros.
To ludzie ludziom zgotowali ten los :)

A w ogóle to nadchodzi czas piknikowania i plażowania. Ha ha ha. Ciemnej skóry, potu, seksu w lesie, grilla nad jeziorem i parkowego przesiadywania aż komary nie zaczną żreć tego świeżo opalonego ciałka. No i czas kleszczy, więc trzeba uważać na Bukę.






ja wysiadam. 
ahahahaha, za jakie grzechy akurat mnie to spotyka?
ALE dwa dni w szkole byłam. może bo może po 2-4 godziny zamiast 10, ale jak dla mnie to i tak wyczyn. jak uczestniczę w systemie szkolnictwa 22 lata, tak wiem z doświadczenia, że te 2-4 godziny w moim przypadku to całkiem zacny wycnik. bywało i tak, że przez 3 miesiące nie zwykłam pojawić się ani razu nawet przez sekundę w szkole. a potem i tak, bez krzyku- było dobrze. wystarczy się usmiechnąć i zabrylować mózgiem.
a ten mój mózg, jak już dam mu okazję zadziałać to potrafi się popisać.
a jutro do pracy se pójdę. i kto mi powie, że źle się noszę? noszę się godnie. i nic mi nie spada. bo dresy dobrze się tyłka trzymają. szczególnie trzy dni z rzędu. albo pięć.
kocham dresy i chyba bardziej niż ja je, one tylko kochają mnie.  bo ja to jestem pod dres skrojona, jakoby na miarę. 
moją miarą jest dres. dresskod.





piątek, 24 kwietnia 2015

Ale z nas kombinatorzy:)
Jedno drugiemu nie powie, a drugie przed pierwszym się schowa w kącie, w cieniu.
A i tak każde wszystko wie a jak nie wie na pewno to się domyśla.
A te domysły, to jak wszyscy wiemy- potrafią dać w kość najmocniej.
Ale i tak nie mówimy otwarcie, tylko się kitramy w obawie, że się będziemy oceniać nawzajem.
A my nie od oceniania siebie jesteśmy a bardziej od cenienia.
I weszliśmy ostatnio w taki jakiś szatański klimat "nie mówienia" i smutnych wzroków.
No dobrze, widocznie teraz tak jest i ma być, ale czekam już czasów kiedy tak nie będzie na nowo, czyli w sumie to będzie po staremu. Rozumiem, że w życiu jest tak, że musi się zmieniać, i to nieraz w gorsze strony coś pójdzie, i to akceptuję, nie jest mi nawet jakoś specjalnie super źle tu gdzie obecnie jesteśmy, wszyscy razem wzieci i każde z osobna, ma to szczeniacki, podstawówkowy smaczek i przyznam, że troszkę dzięki temu czuję się młodsza. Więc i piękniejszaa.
Ale przede wszystkim cenię sobie mój mózg, więc uroda niebawem mi zbrzydnie i wtedy chcę odzyskać to co było a co się schowało.
Niewiadomo do końca z czyjej winy i czy w ogóle z czyjejś.
Los tak chciał, to niech ma.



:D






czwartek, 23 kwietnia 2015

Tak sobie myślę, że Przyjaciele to większa wartość w naszych życiach niż chłopcy czy dziewczyny, z którymi spółkujemy i oglądamy seriale w łóżku pod kocem w panterę. Do tych seriali to koniecznie pizza!  Ci drudzy i te trzecie, pojawiają się, robią niemały, szalony i przyjemny zamęt a potem i tak znikają. Bo coś tam, komuś tam jednak nie przypasowało i czas się pożegnać.
A przyjaciele- zostają. I ja już mam tych przyjaciół i oni będą zawsze. Fajnie byłoby mieć chłopca. Najlepiej takiego co to byłby przy okazji moim przyjacielem. Chociaż to ryzykowne połączenie, bo jeżeli sobie pójdzie to stracę podwójnie. Ale lepiej mieć i stracić niż nie mieć i nie stracić. Takie małe rzeczy już wiem, i z tego co zauważyłam- większość ludzi jednak nie zdaje sobie z tego sprawy.  Wymyśliłam też sobie, że w sumie nie każdy ma przyjaciół lub chociażby przyjaciela. Nie każdy ma dobrych znajomych, o głębszej relacji nie wspominając! A ja mam swoich Ludzi. Mam gdzie się schować, komu wyżalić, opowiedzieć o moich wstrętnych zboczeniach bez obawy o odtrącenie czy zniesmaczenie rozmówcy. Mam też z kim zdobywać piękne wspomnienia i z kim jeść obiad, albo go nie jeść jak akurat nam się nie chce posilać przez jakiś czas. Bo jeść nie trzeba codziennie, przecież o tym każdy wie. Mam bardzo wiele i narzekanie na życie i jego trudy w moim przypadku jest bezprawne i po prostu obrzydliwe.
Jest też naprawdę piękna pogoda, którą zaraz wyeksploruje z moim psem, spacerując po jeżyckich strasse.
Mam też szkołę, niedługo nawrót na studia.
Mam fajną pracę, której mogłoby być czasami nieco więcej, ale żeby tak się stało- muszę troszkę więcej z siebie dać. A dać z siebie więcej na tym polu zamierzam od przyszłego tygodnia. Bo ten tydzień, to tydzień jeżyckiego czilałtu.
Jak dobrze, jak dobrze, jak wspaniale.

A ludzie są naprawdę piękni. I tacy zabiegani, jak mrówki w mrowiskach. Lecą, nie wiem dokąd i coś mi się wydaje, że jakbym co którą osobę nagle zatrzymała i zapytała: "a ty dokąd tak lecisz, hę?!' to pewnie nawet nie wiedziałaby co odpowiedzieć. Tylko by się speszyła i poleciała dalej, aż by się zakurzyło. A ja bym se stanęła, obróciła się za taką osobą i trochę jej pożałowała. Bo to jednak żal, biec, niewiadomo dokąd. Mam nadzieję, że ludzie wiedzą chociaż w którym kierunku biec. Ja wiem gdzie jest mój kierunek, i jak sobie porachowałam co mnie czeka po drodze do celu, trochę się przestraszyłam. I zbieram siły, bo wiele mi ich będzie trzeba, oj wiele. I kurde, trochę  to przerażające. Że ja wiem gdzie i po co, wiem jak, i ta wiedza mnie powstrzymuje. Bo droga jest pod górę, z wielkimi kanonami i czasami spotka mnie na drodze prawdziwa wichura. Może jakieś tornado. I tę drogę muszę pokonać sama. Bez przyjaciół. Ale oni mają swoje drogi i ja też im nie mogę pomóc. Czasem człowiek musi być i zrobić coś zupełnie sam. Bo inaczej to do dupy.


https://www.youtube.com/watch?v=TKFiS8kNP-g

Kto Ciebie ukochać będzie umiał?
Ja siebie kocham :D

Gdzie ja jestem? Jestem w jakimś dziwnym, trochę chorym filmie. Ale w kolorowym filmie, a nie czarno białym. Mimo, że pochodzi z nieco starszych, niż nowszych czasów, to kolory są i to całkiem jaskrawe. Dają po oczach. A te oczy łzawią i łzawią i jakoś nie potrafią przestać. Ale widzą całkiem sprawnie, jak na oczy zalane wodą. Jeszcze mam inne przywary, które ułatwiają mi życie, oprócz tych oto oczu. Mam węch i słuch, te także nie działają źle. W tym filmie wszystko muszę mieć w miarę sprawne żeby jakoś przetrwać. Ale tak z godnością, a nie na kolanach we własnych rzygach. Żyję, udaje mi się otwierać oczy co rano. Przyznam, że jak tak się zastanowię, niekoniecznie specjalnie głęboko i mocno nad moim życiem i przygodami, które na mnie wpadają lub ja sama się o nie potykam- to żyję naprawdę dobrze i jestem całkiem mocnym osobnikiem ludzkim. Bo te oto przygody i przygódki niejednego siłacza rozwaliłyby na pół. A ja jestem cała i nawet nie popękana, żadnych szwów na mnie jeszcze nie ma. Kiedyś będą, na pewno, ale pamiątki w postaci szwów i innych sklejanek  na mózgu to nic wielkiego. To normalka. Życie przecież pełne jest zabaw, które dają ale i zabierają. Ważne, żeby te szwy umieć zakamuflować i potrafić, będąc nawet nimi pokrytymi- zrobić zakupy w żabce i powiedzieć ładnie, bez zająknięcia "do widzenia" pani sprzedawczyni. Albo panu. Oj, a oni bywają przystojni, nie często, ale się zdarza.

ps. uważajcie na ulatniający się w domu gaz. znowu nos się przydał. mózgi są ok. dbajmy o nie.

pps. nie kąpiesz się trzy dni i twoje powodzenie wzrasta o 1000 punktów. poważnie. jesteśmy zwierzętami, nie ma co ukrywać. a zwierzęta lubią zapach zwierząt, tyle w temacie pt. "ludzka natura" i "co kręci w kobietach facetów"- w kobietach facetów kręci ich zapach. ha. odkrycie roku.






wtorek, 21 kwietnia 2015

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Ostatnimi czasy 3 osoby, słownie: trzy osoby, powiedziały mi, że mnie się nie da kochać.
I tak se teraz myślę, po głebszej analizie tych oto wyznań jakoby lwich:
co to kurde mać za bzdura najgorsza i najgłupsza na świecie?
Jak to mnie nie można kochać?
Bo co?
Mnie trzeba kochać.
T_R_Z_E_B_A
I nie życzę sobie takich wspaniałych podsumowań i innych debilizmów.
Dodatkowo: Ja umiem kochać. I to tak naprawdę. Nie miłościa tramwajowych podlotków z pryszczami na nosie i nie miłością zdradzających się nawzajem ale mimo to kiszących w swoim sosie z proszku, starych krów, które sikają w majtki widząc waginę lub członka. A najlepiej w jednym to drugie. Szczwgólnie w tv, nocną porą.
Ja kocham z godnością, z szacunkiem, nie oskarżająco, nie wypominająco, z oddechem, w cieniu i przy a nie na kimś. Kocham rzadko, ale najprawdziwiej. A, że mało to okazuję- bo kumuluję energię na potrzebne dni i pilne sprawy.

u mnie się trochę pozmieniało. i będzie się działo coraz więcej. jak dobrze. jak dobrze, bo życie toczy się dalej, a ja zamierzam jeszcze sobie pożyć. niemało. to postanowienie i zmienić go póki co nie zamierzam.


niedziela, 19 kwietnia 2015

https://www.youtube.com/watch?v=Ygz1VRzc8Ls

tralalallaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa

Życzcie Ci proszę powodzenia.
Dzisiaj dzień, gdzie powodzenie, ale nie to męskie- jest mi potrzebne
Chociaż to męskie też się ptzydać może. Patrzę jednak w lustro i niedowierzam, żebym dzisiaj mogła chociaż nakłonić pana w żabce żeby zrobił mi jedno grosikowy upust.
AJJ


Wyznam Wam coś. wiecie o mnie już dużo. i jakoś specjalnie nie są to dla mnie intymne sprawy. lubię się skurwić. dosłownie. i w przenośni. nie jestem dobra dla siebie, mimo, że bardzo się kocham. bardzo, bardzo. jestem najlepszym co mogło mi się przydażyć w życiu, właściwie, oprócz moich skłonności do destrukcji, nie zmieniłabym w sobie nic. a tak na dobrą sprawę- nie wiem, czy i ich bym się pozbyła. jest coć pociągającego w tej walce o każdy kolejny dzień.
nie o tym.
a o tym, że
moje serce
jest pełne miłości.
do osoby, która raczej się tego nie spodziewa
a jak się spodziewa, to nieśmiało i na pewno jeszcze nie zapyta oficjalnie.  bo właściwie jeszcze nie ma do tego prawa.
a ja nie mam jeszcze prawa, żeby to powiedzieć.
i kto wie, może nigdy nie powiem, ostatnio nie jestem w tym specjalnie dobra, czyż nie?
 raczej jebie niż kreuje. ale tak ma być. widocznie w moim życiu aktualnie jest miejsce na jebanie.  tego co się rusza albo i nie. ha.
n_a_j_e_b_a_n_i_e WSZYSTKIEGO.
a ja tu kipię.
ohohohoh
jak dobrze kipieć, jak dobrze!

ps.
jesteśmy chorzy, ale chuj. tak już to jest. że ktoś musi być chory, żeby ten zdrowy mógł być zdrowym. więc ci zdrowi, powinni nam- chorym, dziękować. i właściwie to płacić nam za nasze choroby,
pps. a wczoraj to było zacnie, tak na dobrą sprawę. dobrze żyć w filmie.


















Archiwum bloga