niedziela, 19 kwietnia 2015

aaa, odnosnie wczoraj. to dużo takich małych rzeczy było.
chyba trochę pobiłam jakiegoś chłoapaka. żeby była jasność w temacie- zasłużył skurwysyn.
potem uciekaliśmy. gdzieś, jakieś za magazyny.
taxówkarz dał mi całą paczkę fajek, bo chyba mu się mnie żal zrobiło.
mam pocięte łapki (ale to chyba od sprzątania).
wypilismy z J. jakieś 1,5l wódki
i kaca ni widu ni słychu.

co z nami będzie?
kurwa, jak to rozegegrać, jak sobie z tym poradzić, żeby wyjść na ludzi, kiedy własne organizmy nas zdradzają.  działają zdecydowanie zbyt sprawnie, tak nie można. potrzeba limitów, bo się kiedyś zajedziemy jak szmaty i nawet nie zauważymy kiedy. bo to nie jest normalne, wiem to. to jest dziwne i sprzeczne z logiką. a ja wielbię logikę.

coś jest z nami nie tak, to pewne.
ja za bardzo przyciągam samców, a J. kłopoty- też u samców. Chociaż wczoraj przyciągal te kłopoty bo był ze mną.
w czym tkwi rzecz?
to już nie można z domu wyjść do chuja?




Archiwum bloga