czwartek, 23 kwietnia 2015

Tak sobie myślę, że Przyjaciele to większa wartość w naszych życiach niż chłopcy czy dziewczyny, z którymi spółkujemy i oglądamy seriale w łóżku pod kocem w panterę. Do tych seriali to koniecznie pizza!  Ci drudzy i te trzecie, pojawiają się, robią niemały, szalony i przyjemny zamęt a potem i tak znikają. Bo coś tam, komuś tam jednak nie przypasowało i czas się pożegnać.
A przyjaciele- zostają. I ja już mam tych przyjaciół i oni będą zawsze. Fajnie byłoby mieć chłopca. Najlepiej takiego co to byłby przy okazji moim przyjacielem. Chociaż to ryzykowne połączenie, bo jeżeli sobie pójdzie to stracę podwójnie. Ale lepiej mieć i stracić niż nie mieć i nie stracić. Takie małe rzeczy już wiem, i z tego co zauważyłam- większość ludzi jednak nie zdaje sobie z tego sprawy.  Wymyśliłam też sobie, że w sumie nie każdy ma przyjaciół lub chociażby przyjaciela. Nie każdy ma dobrych znajomych, o głębszej relacji nie wspominając! A ja mam swoich Ludzi. Mam gdzie się schować, komu wyżalić, opowiedzieć o moich wstrętnych zboczeniach bez obawy o odtrącenie czy zniesmaczenie rozmówcy. Mam też z kim zdobywać piękne wspomnienia i z kim jeść obiad, albo go nie jeść jak akurat nam się nie chce posilać przez jakiś czas. Bo jeść nie trzeba codziennie, przecież o tym każdy wie. Mam bardzo wiele i narzekanie na życie i jego trudy w moim przypadku jest bezprawne i po prostu obrzydliwe.
Jest też naprawdę piękna pogoda, którą zaraz wyeksploruje z moim psem, spacerując po jeżyckich strasse.
Mam też szkołę, niedługo nawrót na studia.
Mam fajną pracę, której mogłoby być czasami nieco więcej, ale żeby tak się stało- muszę troszkę więcej z siebie dać. A dać z siebie więcej na tym polu zamierzam od przyszłego tygodnia. Bo ten tydzień, to tydzień jeżyckiego czilałtu.
Jak dobrze, jak dobrze, jak wspaniale.

A ludzie są naprawdę piękni. I tacy zabiegani, jak mrówki w mrowiskach. Lecą, nie wiem dokąd i coś mi się wydaje, że jakbym co którą osobę nagle zatrzymała i zapytała: "a ty dokąd tak lecisz, hę?!' to pewnie nawet nie wiedziałaby co odpowiedzieć. Tylko by się speszyła i poleciała dalej, aż by się zakurzyło. A ja bym se stanęła, obróciła się za taką osobą i trochę jej pożałowała. Bo to jednak żal, biec, niewiadomo dokąd. Mam nadzieję, że ludzie wiedzą chociaż w którym kierunku biec. Ja wiem gdzie jest mój kierunek, i jak sobie porachowałam co mnie czeka po drodze do celu, trochę się przestraszyłam. I zbieram siły, bo wiele mi ich będzie trzeba, oj wiele. I kurde, trochę  to przerażające. Że ja wiem gdzie i po co, wiem jak, i ta wiedza mnie powstrzymuje. Bo droga jest pod górę, z wielkimi kanonami i czasami spotka mnie na drodze prawdziwa wichura. Może jakieś tornado. I tę drogę muszę pokonać sama. Bez przyjaciół. Ale oni mają swoje drogi i ja też im nie mogę pomóc. Czasem człowiek musi być i zrobić coś zupełnie sam. Bo inaczej to do dupy.


Archiwum bloga